Decyzje rządu o demontażu systemu funduszy emerytalnych oraz zapowiedzi opozycji opodatkowania obrotu giełdowego zniszczą plany utworzenia w Warszawie regionalnego centrum finansowego. A był to całkiem realny projekt, który miał Polsce przynieść nie tylko prestiż i wiodącą pozycję w regionie, ale przede wszystkim duże pieniądze. Premier Tusk i minister Rostowski uznali jednak, że ważniejsze jest odsunięcie na kilkanaście miesięcy budżetowych kłopotów.
Demontaż systemu OFE będzie miał długofalowe skutki. Za środową decyzję premiera tak naprawdę wszyscy zapłacimy za 20–40 lat, gdy nieliczni pracujący (ci, co nie wyemigrują) będą musieli utrzymywać rosnącą rzeszę emerytów.
Ale myli się ten, kto uważa, że w zamian za to w najbliższym czasie będą jedynie korzyści. Tylko wczoraj i przedwczoraj po deklaracjach szefa rządu z giełdy wyparowało około 52 mld zł.
I niestety nie znikają wyłącznie pieniądze bogatych czy zagranicznych inwestorów. Przynajmniej parę miliardów to pieniądze kilkunastu milionów przyszłych emerytów powierzone funduszom emerytalnym. Mniej pieniędzy stracą tylko ci, którzy powierzyli oszczędności funduszom inwestycyjnym. Ich dobre wyniki to efekt zakończonej właśnie przez rząd dobrej koniunktury na giełdzie.
Ale problem z giełdą to nie tylko znikające oszczędności. Teraz pewne jest, że prywatyzacja będzie wyglądać zupełnie inaczej. Ciekawe, komu i za ile rząd sprzeda na przykład akcje PKP Cargo? Akcje prywatyzowanych firm nie zostaną już w polskich rękach. W dużo większym stopniu trzeba będzie korzystać z zagranicznych inwestorów, ale i oni będą skłonni za akcje płacić znacznie mniejsze pieniądze. Skończą się też czasy łatwego pozyskiwania kapitału na giełdzie przez spółki. Teraz będą musiały one szukać pieniędzy na rozwój, zaciągając drogie kredyty i nabijając kabzę bankom.