Nędzny majątek Polaków

Opublikowany przez koncern ubezpieczeniowy Allianz raport o światowym bogactwie spotkał się z żywym oddźwiękiem w Polsce - pisze Witold Orłowski.

Publikacja: 27.09.2013 08:23

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC Polska.

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC Polska.

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Opublikowany przez koncern ubezpieczeniowy Allianz raport o światowym bogactwie spotkał się z żywym oddźwiękiem w Polsce. Tym razem mało kto oskarża niemieckiego giganta o mówienie nieprawdy: najbardziej nawet sceptycznie nastawieni do światowych finansów komentatorzy mogą raczej znaleźć w nim potwierdzenie swoich najgłębszych obaw. Polska krajem gospodarczego sukcesu? Polska krajem rosnącej zamożności? Cha, cha, cha!

Przeciętny Amerykanin ma majątek finansowy – depozyty, akcje, udziały w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych, po odliczeniu zobowiązań – wart ponad 100 tys. euro, Brytyjczyk prawie 60 tys., Francuz, Włoch i Niemiec ponad 40 tys., Hiszpan 19 tys., Grek 11 tys., podobnie Czech. A my? My mamy liche 5221 euro! Hańba, hańba, hańba i raz jeszcze hańba! A także dowód na to, że wszystkie statystyki mówiące o tym, że nasza gospodarka rośnie szybciej od innych na kontynencie, to zapewne propagandowe oszustwa.

Niestety, rzecz się ma znacznie gorzej. Otóż statystyki PKB – czyli dochodu – wydają się mniej więcej prawdziwe. Ale od dochodu do bogactwa wiedzie jeszcze daleka i nieraz kręta droga, którą najwyraźniej bardzo trudno nam się posuwać.

Po pierwsze, dochód i dobrobyt to dwie zmienne, które nie zawsze idą łeb w łeb. Rzecz w tym, że majątek gromadzi się latami. Jeśli nawet nasz dochód rośnie, to i tak musi minąć wiele czasu, zanim zakumulujemy odpowiednie bogactwo. Innymi słowy, nawet gdybyśmy dogonili Niemców pod względem przeciętnego dochodu na głowę mieszkańca (co zresztą w ciągu najbliższych dwóch–trzech dekad raczej nam nie grozi), to i tak majątek posiadany przez przeciętnego Niemca przez wiele dziesiątków lat pozostawałby wyższy od majątku Polaka. A to oznacza, że nawet z takim samym dochodem i tak długo jeszcze musielibyśmy się liczyć ze znacznie niższym poziomem życia – bo o nim majątek decyduje silniej niż bieżący dochód.

Po drugie, żeby majątek się kumulował, trzeba znaczącą część dochodów oszczędzać. A to oznacza działalność, która w oczach większości Polaków jest absurdem – rezygnację z możliwości natychmiastowego wzrostu konsumpcji. Jesteśmy jak dotąd narodem o bardzo niskiej skłonności do oszczędzania (a dodatkowo chętnie zadłużającym się, co obniża oszczędności netto). Nic więc dziwnego, że choć dochody przeciętnego Chińczyka są nadal jeszcze kilkukrotnie niższe niż w Polsce, to dzięki wysokiej stopie oszczędzania ów przeciętny Chińczyk już obecnie dysponuje majątkiem finansowym bliskim naszego.

No i po trzecie, rzecz dotyczy reformy systemu emerytalnego. Dobrowolne gromadzenie kapitału emerytalnego jest w zamożnych krajach najpotężniejszym mechanizmem skłaniającym ludzi do oszczędzania i gromadzenia majątku. U nas najbardziej dramatyczne niepowodzenie reformy emerytalnej polega na tym, że zamiast uświadomić ludziom konieczność oszczędzania, napchała im do głów bzdur o dostatnim życiu na starość na Karaibach – jeśli tylko niewielka część obowiązkowej składki emerytalnej zostanie przekazana do OFE, a tam cudownie rozmnożona na giełdzie.

Mamy w Polsce niski poziom majątku? Sami jesteśmy sobie winni. Bo przy rosnącej od 20 lat gospodarce mogliśmy już go zgromadzić znacznie, znacznie więcej.

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce

Opublikowany przez koncern ubezpieczeniowy Allianz raport o światowym bogactwie spotkał się z żywym oddźwiękiem w Polsce. Tym razem mało kto oskarża niemieckiego giganta o mówienie nieprawdy: najbardziej nawet sceptycznie nastawieni do światowych finansów komentatorzy mogą raczej znaleźć w nim potwierdzenie swoich najgłębszych obaw. Polska krajem gospodarczego sukcesu? Polska krajem rosnącej zamożności? Cha, cha, cha!

Przeciętny Amerykanin ma majątek finansowy – depozyty, akcje, udziały w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych, po odliczeniu zobowiązań – wart ponad 100 tys. euro, Brytyjczyk prawie 60 tys., Francuz, Włoch i Niemiec ponad 40 tys., Hiszpan 19 tys., Grek 11 tys., podobnie Czech. A my? My mamy liche 5221 euro! Hańba, hańba, hańba i raz jeszcze hańba! A także dowód na to, że wszystkie statystyki mówiące o tym, że nasza gospodarka rośnie szybciej od innych na kontynencie, to zapewne propagandowe oszustwa.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację