Przez wiele miesięcy słyszeliśmy narzekania, jak wysoka jest to opłata. I rzeczywiście – wszyscy, którzy narzekali, mieli rację. Poziom 1,3 proc. opłaty interchange stawiał nas – i na razie do końca roku jeszcze stawia – w czołówce krajów europejskich. Średnia dla Unii to 0,5 proc. Sejm jednak przepisy szybko zmienił, prezydent jeszcze szybciej podpisał i proszę bardzo, od stycznia średnia wspólnotowa będzie obowiązywała także u nas.
I choć w pierwszym odruchu chciałbym, jak były premier Kazimierz Marcinkiewicz, powiedzieć: yes, yes, yes, to coś mnie hamuje. Chyba ta myśl kołacząca się z tyłu głowy, że nie będzie tak pięknie, jak nam się wydaje. Przypomina mi się tu, widziana w telewizji wypowiedź właściciela pewnego średniej wielkości sklepu spożywczego. Żalił się do kamery, że z powodu tak wysokiej opłaty interchange co miesiąc do banku musi oddać około 800 złotych. Tylko dlatego, że klienci płacą kartami. A gdyby nie musiał, to mógłby np. kupić nowe półki do sklepu.
I w tym momencie w mojej głowie pojawiło się przypuszczenie graniczące niemal z pewnością, że ceny w sklepach, po obniżce opłaty, nie spadną. Dalej więc jak płaciliśmy za masło 4 złote, tak płacić będziemy. Masło będzie jednak leżało na nowych półkach. Dobrze, niech sklepy się rozwijają. Przecież to prywatnym biznesem polska gospodarka stoi.
Chwilę później przypomniały mi się jednak wyliczenia dotyczące tego, ile banki stracą w związku ze zmianami. MasterCard w oficjalnym stanowisku mówi wprost: „Obawiamy się, że cały ciężar nowej regulacji spocznie na użytkownikach kart płatniczych". I tu pojawiają się wyliczenia Narodowego Banku Polskiego, pokazujące, że obniżenie opłat spowoduje spadek wpływów do banków z tego tytułu o dwie trzecie w stosunku do roku 2012. Mówiąc wprost, banki z dnia na dzień, a w zasadzie z roku na rok stracą 1 miliard złotych. A banki jak każdy wie, nie są instytucjami charytatywnymi, są od tego, żeby zarabiać. W jakiś sposób będą musiały, zatem pokryć ten ubytek. Jak to zrobią? I tu znowu z pomocą przychodzą nam wyliczenia NBP. Według banku centralnego obniżenie stawek interchange może spowodować podwyżkę opłat za użytkowanie kart płatniczych nawet o 50 złotych w skali roku.
I to właśnie skłania mnie raczej do płaczu niż radości. Zawsze jest tak, że na końcu płaci statystyczny Kowalski, czyli my wszyscy. Obniżka opłat, której my w sklepach nie zauważymy, będzie skutkowała podwyżką w innym miejscu. A to już z pewnością odczujemy. Zastanawiam się, czy wobec tego nie powinienem sobie zaszyć kieszeni w spodniach. Od razu obydwu, żeby nikt nie mógł z nich wyciągać moich pieniędzy. Ale przecież jest jeszcze kieszeń z tyłu. Więc wcześniej czy później i tak ktoś do niej sięgnie.