Po raz kolejny trochę na siłę próbuje się w niego wmanewrować OFE, choć taki plan powinien chyba zrealizować rząd.
Oczywiście zaraz usłyszymy, że nie ma z czego, bo emerytury, drogi, pensje nauczycieli itd. Bez szybkiego i, co najważniejsze, powszechnie dostępnego Internetu staniemy się technologicznym zaściankiem, do czego i tak niewiele nam brakuje.
Co trzeci Polak nie korzysta dzisiaj wcale z Internetu – wydaje się to absurdalne, ale niektórzy może by i nawet chcieli, tylko nie mogą. Sam mieszkam w Warszawie, a naprawdę wstyd się przyznać, z jakiej szybkości transferu danych muszę korzystać – tylko nocą jest lepiej, ale gdy pada gęsty śnieg, nie ma mowy o jakimkolwiek połączeniu. Innych opcji nie ma, a LTE z kolei nie działa – być może z racji usytuowania czy nawet samej konstrukcji budynku. Zresztą, kto nie chciałby mieć dostępu do szybkiego i niezawodnego Internetu, niech podniesie rękę.
O tym, że inwestycje w szybki Internet są korzystne, nie trzeba nikogo przekonywać. Islandia z małego kraju na końcu świata wyrosła na technologiczną potęgę, a z sieci korzysta tam ponad 90 proc. populacji. Dało się? Mimo trudnego terenu i dużych odległości. Podobnie Korea Południowa czy Izrael – ten ma tyle technologicznych spółek notowanych na amerykańskich giełdach, że mówi się o nim jako o drugiej Dolinie Krzemowej.
Nie neguję ważności kwestii finansowych, ale w przypadku takich wieloletnich programów to często kwestia po prosto konwencji. Tylko po co zaciskać zęby i realizować projekt, z którego śmietankę za ileś tam lat może spić inna koalicja rządowa?