Kto zapłaci za newsy w sieci?

Stawiam na model Omidyara i samych czytelników. W przeciwnym razie może nas czekać całkowita „blogizacja" treści w sieci.

Publikacja: 22.10.2013 13:45

Kto zapłaci za newsy w sieci?

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Pierre Omidyar, dla którego „sky is the limit", bo wymyślił platformę sprzedażową eBay i stał się miliarderem, ogłosił  właśnie, że zatrudnia nie byle kogo, bo Glenna Greenwalda (to dziennikarz śledczy, który opublikował materiały na temat inwigilującego internautów programu PRISM) i chce zainwestować w platformę dziennikarską w sieci.

Wykłada 250 mln dolarów i chce, by portal zamieszczał teksty polityczne oraz broniące praw obywatelskich. I tu nadciąga clou: jakkolwiek to zabrzmi, nie ma to być produkt komercyjny. Cały potencjalny uzyskany z projektu zysk będzie inwestowany w dziennikarzy i w rozwijanie platformy technologicznie.

Można powiedzieć, że brzmi to zbyt pięknie, by było prawdziwe. Biorąc jednak pod uwagę, że alternatywą dla finansowania treści tworzonych wyłącznie na potrzeby Internetu jest model, nazwijmy go, blogowy, należy tylko Omidyarowi przyklasnąć i czekać, co dalej.

Nie wiadomo, jak taki projekt poradzi sobie finansowo – można się domyślać, że nie będzie to nowy lepszy „Huffington Post", a raczej WikiLeaks ery po WikiLeaks, co oznacza, że jeśli w ogóle „chwyci", będzie przysparzał właścicielowi więcej kłopotów niż zysków.

Bez tego rodzaju  finansowo „samobójczych" inwestycji nie posiadające zaplecza w postaci prowadzących różnorodną działalność domów wydawniczych aspirujące do bycia dziennikarskimi portale podążą w znanym kierunku. Kierunkiem tym jest blogosfera kreowana na nowoczesne internetowe dziennikarstwo. Nic  do blogów nie mam, z przyjemnością pisałam niedawno tekst na temat polskich blogerów i tego, że powoli w zasięgu najlepiej zarabiających z nich jest dobicie do pierwszego zarobionego w sieci miliona złotych (sic!).

Poznałam dzięki temu kilka naprawdę ciekawych i elokwentnych osób, które jednak, parając się tym, czym się parają, z dziennikarstwem nie mają niczego wspólnego. Gros ich przychodów stanowią opłaty za teksty sponsorowane i rozmaite akcje podejmowane wspólnie z reklamodawcami, czego zresztą nie ukrywają. Ukierunkowana na lifestyle dobrze zarabiająca blogosfera nie ma zresztą chyba ambicji, żeby przekształcać się w stricte dziennikarskie projekty.

Kto więc zapłaci za kontrowersyjne polityczne newsy pisane tylko dla sieci? Myślę, że nie tylko mający potrzebę realizowania misji milionerzy. Wydaje mi się, że kiedy model blogowy nas już naprawdę zmęczy, mimo całej naszej demonstrowanej szeroko niechęci do płacenia w sieci, zapłacimy za nie autorom z własnej kieszeni.  W ramach miesięcznego abonamentu, który pozwoli unikać pewnym projektom zależności finansowej od reklamodawców. W każdym razie ja zapłacę na pewno.

Pierre Omidyar, dla którego „sky is the limit", bo wymyślił platformę sprzedażową eBay i stał się miliarderem, ogłosił  właśnie, że zatrudnia nie byle kogo, bo Glenna Greenwalda (to dziennikarz śledczy, który opublikował materiały na temat inwigilującego internautów programu PRISM) i chce zainwestować w platformę dziennikarską w sieci.

Wykłada 250 mln dolarów i chce, by portal zamieszczał teksty polityczne oraz broniące praw obywatelskich. I tu nadciąga clou: jakkolwiek to zabrzmi, nie ma to być produkt komercyjny. Cały potencjalny uzyskany z projektu zysk będzie inwestowany w dziennikarzy i w rozwijanie platformy technologicznie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację