Pierre Omidyar, dla którego „sky is the limit", bo wymyślił platformę sprzedażową eBay i stał się miliarderem, ogłosił właśnie, że zatrudnia nie byle kogo, bo Glenna Greenwalda (to dziennikarz śledczy, który opublikował materiały na temat inwigilującego internautów programu PRISM) i chce zainwestować w platformę dziennikarską w sieci.
Wykłada 250 mln dolarów i chce, by portal zamieszczał teksty polityczne oraz broniące praw obywatelskich. I tu nadciąga clou: jakkolwiek to zabrzmi, nie ma to być produkt komercyjny. Cały potencjalny uzyskany z projektu zysk będzie inwestowany w dziennikarzy i w rozwijanie platformy technologicznie.
Można powiedzieć, że brzmi to zbyt pięknie, by było prawdziwe. Biorąc jednak pod uwagę, że alternatywą dla finansowania treści tworzonych wyłącznie na potrzeby Internetu jest model, nazwijmy go, blogowy, należy tylko Omidyarowi przyklasnąć i czekać, co dalej.
Nie wiadomo, jak taki projekt poradzi sobie finansowo – można się domyślać, że nie będzie to nowy lepszy „Huffington Post", a raczej WikiLeaks ery po WikiLeaks, co oznacza, że jeśli w ogóle „chwyci", będzie przysparzał właścicielowi więcej kłopotów niż zysków.
Bez tego rodzaju finansowo „samobójczych" inwestycji nie posiadające zaplecza w postaci prowadzących różnorodną działalność domów wydawniczych aspirujące do bycia dziennikarskimi portale podążą w znanym kierunku. Kierunkiem tym jest blogosfera kreowana na nowoczesne internetowe dziennikarstwo. Nic do blogów nie mam, z przyjemnością pisałam niedawno tekst na temat polskich blogerów i tego, że powoli w zasięgu najlepiej zarabiających z nich jest dobicie do pierwszego zarobionego w sieci miliona złotych (sic!).