Miłośnicy portali plotkarskich, gdy już się znudzą skandalami z udziałem gwiazd popkultury, mogą się teraz raczyć aferami z udziałem barwnych postaci ze świata biznesu. Zwłaszcza że część z nich wręcz wychodzi z siebie, by stać się celebrytami, a przy okazji wypromować swój biznes.

Nie są zresztą specjalnie nowatorscy; również w XIX czy XX wieku niektórzy przedsiębiorcy – często ludzie z fantazją – bywali bohaterami głośnych, skandalizujących akcji, które rozsławiały ich firmy. Wystarczy wspomnieć ekscentrycznego milionera Howarda Hughsa, który promował swe biznesy i filmy, bijąc rekordy lotnicze.

Najemni menedżerowie pozostawali jednak w cieniu. Sytuacja zmieniła się dopiero w latach 80. XX wieku, gdy w ślad za umiejętnie promowanymi sukcesami Lee Iacocca w Chryslerze i Jacka Welcha w General Electric prezesi zaczęli przybierać status celebrytów, a działy PR ruszyły do boju o zdjęcie szefa na okładkach magazynów.

Dziś nawet poważni menedżerowie chętnie wychodzą poza swój formalny wizerunek, opowiadając (także w kolorowych pismach) o swoich wakacjach, rozrywkach, autach, domowych zwierzętach czy rodzinie. Są też gotowi pozować do zdjęć, stojąc na głowie czy leżąc w firmowym łóżku.

Czy wszyscy powinni iść ?w ślady Michaela O'Leary'ego czy Richarda Bransona? Mogą, o ile mają wizję ?i charyzmę prawdziwych liderów. Bez tego akcje przykuwające na chwilę uwagę serwisów plotkarskich będą tylko pustymi wygłupami.