Rzadko który pojawiający się ni stąd, ni zowąd termin robi taką karierę, jak w ostatnich dekadach pojęcie rynki wyłaniające się albo wschodzące – od angielskiego określenia emerging markets. Używa się go zdecydowanie zbyt często, bardzo często bez jakiejkolwiek refleksji. Nie tylko nie należy zbyt łatwo dać się ponosić tej na pozór atrakcyjnej koncepcji – co niestety, przydarza się nader łatwo zbyt wielu ekonomistom i publicystom. Trzeba się wręcz jej przeciwstawić.
Lepiej się emancypować, ?niż wyłaniać
Określenie rynki wyłaniające się zostało zaproponowane nie tyle w stosunku do gospodarującego społeczeństwa, ile w odniesieniu do dalece zawężonej kategorii, jaką są rynki finansowe w tych gospodarkach. Jest to więc podejście wyraźnie przedmiotowe: nie ludzie się liczą, ale ich pieniądze. Neoliberalny ekonomista pewnie temu nawet przyklaśnie, ale ktoś zorientowany na społeczną gospodarkę rynkową musi zaoponować. Patrząc na kraje, które starają się odrabiać dystans w poziomie rozwoju, trzeba postrzegać je podmiotowo i, licząc pieniądze, widzieć ludzi.
Proponuję odejść od terminu gospodarki wyłaniające się, czyli nie ograniczać się w istocie do analizy kolejnych krajów, których rynki finansowe na tyle się już poszerzyły, że aż się międzynarodowo wskutek liberalizacji wyłoniły i teraz już dają możliwości pospekulowania. Wyłaniają się zatem jako miejsce, w którym można robić dobre interesy, niekoniecznie na korzyść ludzi z tych rynków, ale z pewnością na korzyść własną, nieraz ich kosztem.
Proponuję nie ograniczać się w istocie do analizy kolejnych krajów, których rynki finansowe na tyle się już poszerzyły, że dają możliwości pospekulowania
Ujmując sprawę w kategoriach ekonomii rozwoju oraz ekonomii politycznej przyszłości, lepiej mówić o emancypujących się gospodarkach. Tym razem traktowane są one podmiotowo, a nie przedmiotowo. O ile w przypadku rynków wyłaniających się społeczeństwo jest czymś mniej istotnym, elementem gry, której jądro stanowią spekulacje, pieniądze, zyski, o tyle dla emancypującej się gospodarki społeczeństwo staje się kluczowe. Jądrem tutaj jest społeczeństwo gospodarujące. Rzecz jasna, w warunkach gospodarki rynkowej, w otoczeniu pieniądza, bez odwracania się tyłem do nieuchronnych rynkowych spekulacji i pogoni za zyskami, ale bez podporządkowywania się im jako hegemonowi całego układu.