Duże firmy reklamują się na pirackich portalach

Dowodzi też, że nowoczesne narzędzia zarządzania kampaniami reklamowymi nie są doskonałe, że analityczne umysły i bystre oko ludzkie ciągle mają swoje pięć minut i że warto z nich korzystać. Że zbyt łatwe i szybkie osiąganie celów (nie tylko zresztą marketingowych) i łatwy zarobek powinny budzić podejrzliwość zleceniodawców oraz że wspieranie – świadome czy nie – nieetycznych działań ma krótkie nogi.

Oczywiście, nie ma też najmniejszych wątpliwości, że należy potępiać podmioty łamiące prawo. W przypadku, który opisujemy – kradnące sygnał wideo i żerujące na tych firmach, które zainwestowały w unikalny kontent, produkcję, prawa do transmisji czy retransmisji, aby w ten sposób przyciągnąć widzów przed własne ekrany i „sprzedać" ich czas, odzyskując zainwestowane pieniądze z nawiązką. Jasna sprawa, nie należy pochwalać widza, który z kradzionych dóbr korzysta.

W końcu warto też może zauważyć jeszcze jedno. Paradoksalnie to dobrze, że nie tylko wydawcy prasy zmuszeni są mówić (a biją na alarm nie od dziś) o etyce w medialnym biznesie. Biznesie, w którym coraz większy kawałek kroi sobie szeroko pojęty, w niewielkim stopniu uregulowany, internet. Medium o zasięgu nieporównywalnie większym niż zasięg jakiegokolwiek krajowego tradycyjnego medium: telewizji, radia czy gazety. To, że problem jest, wiadomo. Może warto z nim walczyć kompleksowo?