Wierzono, że wiążąc Rosję ?z Zachodem umowami handlowymi, oswaja się ją. Stało się jednak odwrotnie – to Zachód uzależnił się od Rosji, tak jak narkoman, choćby najlepiej wykształcony i wychowany, uzależnia się od dostawy narkotyku.
Dziś, po wieloletniej wojnie gazowej Rosji z Ukrainą, po agresywnych działaniach Gazpromu czy Rosnieftu w Europie, tylko głupiec może nadal wierzyć, że Moskwa podporządkuje się zasadom wolnorynkowym i przestanie uważać swoje koncerny energetyczne za nowoczesne narzędzie agresywnej polityki zagranicznej.
Mimo to Europa wciąż traktuje gaz jako towar, taki sam jak gwoździe czy dębowe deski. Nie bacząc na to, że Kreml od lat uczy nas, iż handel surowcami to skuteczna metoda wpływania na politykę zagraniczną bliższych i dalszych sąsiadów.
W interesie Polski jest, aby rozumiała to nowa Komisja Europejska. Aby pamiętała proste równanie, że bezpieczeństwo musi kosztować.
Być może Rosja kiedyś stanie się pokojowo nastawionym do sąsiadów krajem szanującym mniejszych i słabszych. Na razie jednak na Kremlu panuje kult siły. Dla Ukrainy ta rosyjska filozofia oznaczała zbrojną inwazję na Krym. Dla Europy jak dotąd jej skutkiem jest „tylko" uzależnienie lokalnych gospodarek od widzimisię prezesa Gazpromu.