Widok zaciągających się parą z elektronicznych papierosów to dziś widok powszedni w naszym kraju. Trudno się dziwić. Po elektroniczne urządzenia do wdychania nikotyny sięga już 1,5 mln Polaków. Daje nam to pierwsze miejsce w Europie.

Jednak moda dająca pracę rzeszy naszych rodaków nie zawsze idzie w parze z dobrym wychowaniem. Nie raz miałam okazję podróżować komunikacją publiczną siedząc tuż za e-palaczem. Jak widać nie jestem jedyną, której to przeszkadza. Kolejne miasta w Polsce próbują ucywilizować używanie e-papierosów w publicznych miejscach.

Branża, która do tej pory kwitła właśnie m.in. za sprawą niewielkiej ilością regulacji, musi przygotować się, że działań urzędników formalizujących bardziej sprzedaż i używanie elektronicznych papierosów będzie coraz więcej. Część wymusza Unia Europejska w nowej dyrektywnie tytoniowej. Nie będąc zwolenniczką nadmiernej biurokracji, tym razem jednak jestem za tym, aby uregulować bardziej elektroniczne palenie. Za obostrzeniami jest zresztą sama branża. Uważam, że podstawową kwestią jest zapewnienie potencjalnym konsumentom maksymalnej ilości wiedzy na temat danego produktu, w tym wypadku e-papierosa. Decyzję czy go użyć musi podjąć już samodzielnie, na własną odpowiedzialność.

Trudniej jest odpowiedzieć na pytanie o opodatkowanie e-papierosów. Wiceminister finansów, szef Służby Celnej Jacek Kapica, poinformował ostatnio PAP, że resort finansów nie ma  planów wprowadzenia akcyzy na e-papierosy. Dlaczego? Między innymi, z punktu widzenia Ministerstwa Finansów, korzystne jest zmniejszenie palenia papierosów, a coraz popularniejsze u nas e-papierosy mogą się one stać alternatywą nie tylko dla legalnych, ale także dla przemycanych wyrobów tytoniowych. Powód? Są tańsze. Gdyby wprowadzić akcyzę, to ich cena automatycznie wzrośnie.

Co powinno zrobić państwo? Wpierw rząd musi zdecydować jak traktować e-papierosy. Jeżeli mają być tańszą alternatywą dla zwykłych wyrobów tytoniowych, to wydaje się, że ich producenci i dystrybutorzy powinni płacić akcyzę, tak, jak firmy tytoniowe, browary czy producenci wódki. Tak właśnie postrzegają je sami ich producenci. Jaką mają alternatywę? Wiedzą, że uznanie e-papierosów za wyroby medyczne, ratujące z nałogu palenia, oznacza powolną agonię ich branży i triumf koncernów farmaceutycznych.