Kryzys tuczy biednych

Przez długie lata w lewicowych satyrach symbolem bogatego kapitalisty był tłuścioch z cygarem wyzyskujący wychudzonego, żylastego robotnika z gromadką równie chudych dzieci.

Publikacja: 29.05.2014 16:21

Kryzys tuczy biednych

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Ta karykatura już dawno przestała być odbiciem rzeczywistości, co potwierdza opublikowany przed kilkoma dniami raport OECD, organizacji zrzeszającej wysoko rozwinięte państwa świata. Teraz jest już bardziej „sprawiedliwie" – to bogaci są często wychudzeni (choć na własne, okupione sporym wysiłkiem i dużym kosztem życzenie), a biedni rosną w szerz. Zdaniem ekspertów OECD przyczynił się do tego niedawny kryzys finansowy.

Ograniczył on bowiem budżety domowe wielu mniej zamożnych rodzin skłaniając je do szukania taniej żywności. Ta taniość oznacza często kiepską jakość, ale za to dużo więcej kalorii. Widać to także w naszych sklepach, gdzie kawałek wieloziarnistego chleba kosztuje ponad 10 zł - tyle, ile pełna siata puchatych białych bułek sprzedawanych w promocji po 30 groszy za sztukę,albo jeszcze taniej.

Ekonomiści chwalą, że udaje się trzymać w ryzach koszty żywności, a tym samym ograniczyć inflację. Jednak tak naprawdę wpadliśmy w pułapkę. Pułapkę nadmiaru, z której teraz trudno będzie wyjść, ale która może nas drogo kosztować- choćby w wydatkach na opiekę medyczną, bo otyłość to wzrost zachorowań na cukrzycę, choroby układu krążenia etc.

Jest jeszcze inny koszt- produkcji milionów ton taniej żywności, która pochłania mnóstwo energii i wody, a wydala mnóstwo odpadów. Dziś już mało kto mówi o hodowli świń czy kurczaków – mamy wielkie zakłady produkcyjne z tysiącami zwierzaków szpikowanych hormonami i innymi cudami przyspieszającymi ich wzrost.  To samo dotyczy warzyw i owoców. Potem firmy spożywcze, a głównie ich spece od marketingu wymyślają kolejne nowości, by nas skłonić do pochłaniania  ton wyprodukowanych ziemniaków, kukurydzy czy cebuli. Zanim nadwyżkę kukurydzy pochłonęły biopaliwa, całe pokolenia Amerykanów tuczyły się na syropie kukurydzianym dodawanym do wszystkiego ( nie tylko słodyczy), dużo tańszym niż bardziej zdrowy i mniej tuczący syrop klonowy.

Coraz częściej te nowości powstają z jak najtańszych surowców, a potem to sposób podania, opakowanie tworzy wartość dodaną. Niestety, także w postaci kilogramów- tak jak to pokazał niedawno emitowany film na jednym z kanałów popularno-naukowych zwracając uwagę na nowy przebój amerykańskich fast foodów  - zasmażane w cieście krążki cebuli. Przekąska genialna z punktu widzenia producenta i baru- cebula jest tania, buła, która ją otacza również, a danie sprzedaje się to za podobną cenę jak hamburger. Bo porcja jest większa. Tyle, że ta porcja- traktowana jako lekka przegryzka do piwa- ma ok. 2000 kcal. Mniej więcej tyle, ile potrzeba komuś, kto przez cały dzień siedzi najpierw w pracy, a potem w domu, albo w barze. Jak podkreślali autorzy filmu, nie dość, że smakowite krążki zwiększają otyłość, to w dodatku ich kariera zagroziła zasobom wodnym Kalifornii, gdzie firmy rzuciły się do uprawy (pardon, produkcji) cebuli.

Handlowcy od lat wbili nam w głowy, że opłaca się kupować duże opakowania różnych produktów. Sięgamy więc po proszki do prania w torbach XXL, po „rodzinne" tubki pasty do zębów, ale także po wielkie torby chipsów, wielkie butle słodkich napojów i powiększone zestawy w fast foodzie. Jak się oprzeć pokusie, skoro przynajmniej tutaj wykształcił się w nas „homo economicus"- skoro za taką samą, albo ciut wyższą cenę możemy dostać więcej, to bierzemy więcej. A potem szkoda wyrzucić, więc by się nie zmarnowało, trzeba zjeść.

Na szczęście pojawiają się już, co prawda na razie niewielkie,  oznaki zmian na lepsze. Uratować mogą  nas dzieci, które w uboższych rodzinach i krajach stały się pierwszą ofiarą pułapki nadmiaru. Biedniejsi rodzice chcąc uchylić nieba swym pociechom nie zawsze mogli im kupić reklamowane w TV drogie zabawki, ale już znane z reklamy chipsy,  batoniki  i  cole – tak.  Nadmiar i niewiedza rodziców wywołały epidemię otyłości wśród dzieciaków spędzających w dodatku czas przed ekranem.

Według danych OECD, w  krajach członkowskich organizacji już co piąte dziecko jest otyłe, a we Włoszech, USA czy Grecji- co trzecie. Lekarze uderzyli więc na alarm, a politycy i rodzice zaczynają teraz działać walcząc ze „śmieciowym jedzeniem".  Przybywa akcji promujących zdrowe odżywianie - także w szkołach, skąd znikają  sklepiki i automaty ze słodyczami. Koncerny spożywcze zmniejszają zawartość cukru i tłuszczu w swych produktach  i, co najważniejsze,  powoli rozwija się moda na ekologiczną i tradycyjną żywność. Jest droższa,  więc szynki czy sera nie kupujemy na kilogramy, a na plasterki.

Te lekcję przechodzą teraz niektóre bogate kraje- według danych OECD, w ostatnich pięciu latach  skala otyłości w krajach, które tworzyły tu światową czołówkę (USA i Wielka Brytania)  nie wzrosła. Niestety w innych  (w tym w Polsce) problem zwiększa swój ciężar-  na razie powtarzamy dawne błędy Anglosasów, zamiast szybciej się na nich uczyć.

Ta karykatura już dawno przestała być odbiciem rzeczywistości, co potwierdza opublikowany przed kilkoma dniami raport OECD, organizacji zrzeszającej wysoko rozwinięte państwa świata. Teraz jest już bardziej „sprawiedliwie" – to bogaci są często wychudzeni (choć na własne, okupione sporym wysiłkiem i dużym kosztem życzenie), a biedni rosną w szerz. Zdaniem ekspertów OECD przyczynił się do tego niedawny kryzys finansowy.

Ograniczył on bowiem budżety domowe wielu mniej zamożnych rodzin skłaniając je do szukania taniej żywności. Ta taniość oznacza często kiepską jakość, ale za to dużo więcej kalorii. Widać to także w naszych sklepach, gdzie kawałek wieloziarnistego chleba kosztuje ponad 10 zł - tyle, ile pełna siata puchatych białych bułek sprzedawanych w promocji po 30 groszy za sztukę,albo jeszcze taniej.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację