Ta karykatura już dawno przestała być odbiciem rzeczywistości, co potwierdza opublikowany przed kilkoma dniami raport OECD, organizacji zrzeszającej wysoko rozwinięte państwa świata. Teraz jest już bardziej „sprawiedliwie" – to bogaci są często wychudzeni (choć na własne, okupione sporym wysiłkiem i dużym kosztem życzenie), a biedni rosną w szerz. Zdaniem ekspertów OECD przyczynił się do tego niedawny kryzys finansowy.
Ograniczył on bowiem budżety domowe wielu mniej zamożnych rodzin skłaniając je do szukania taniej żywności. Ta taniość oznacza często kiepską jakość, ale za to dużo więcej kalorii. Widać to także w naszych sklepach, gdzie kawałek wieloziarnistego chleba kosztuje ponad 10 zł - tyle, ile pełna siata puchatych białych bułek sprzedawanych w promocji po 30 groszy za sztukę,albo jeszcze taniej.
Ekonomiści chwalą, że udaje się trzymać w ryzach koszty żywności, a tym samym ograniczyć inflację. Jednak tak naprawdę wpadliśmy w pułapkę. Pułapkę nadmiaru, z której teraz trudno będzie wyjść, ale która może nas drogo kosztować- choćby w wydatkach na opiekę medyczną, bo otyłość to wzrost zachorowań na cukrzycę, choroby układu krążenia etc.
Jest jeszcze inny koszt- produkcji milionów ton taniej żywności, która pochłania mnóstwo energii i wody, a wydala mnóstwo odpadów. Dziś już mało kto mówi o hodowli świń czy kurczaków – mamy wielkie zakłady produkcyjne z tysiącami zwierzaków szpikowanych hormonami i innymi cudami przyspieszającymi ich wzrost. To samo dotyczy warzyw i owoców. Potem firmy spożywcze, a głównie ich spece od marketingu wymyślają kolejne nowości, by nas skłonić do pochłaniania ton wyprodukowanych ziemniaków, kukurydzy czy cebuli. Zanim nadwyżkę kukurydzy pochłonęły biopaliwa, całe pokolenia Amerykanów tuczyły się na syropie kukurydzianym dodawanym do wszystkiego ( nie tylko słodyczy), dużo tańszym niż bardziej zdrowy i mniej tuczący syrop klonowy.
Coraz częściej te nowości powstają z jak najtańszych surowców, a potem to sposób podania, opakowanie tworzy wartość dodaną. Niestety, także w postaci kilogramów- tak jak to pokazał niedawno emitowany film na jednym z kanałów popularno-naukowych zwracając uwagę na nowy przebój amerykańskich fast foodów - zasmażane w cieście krążki cebuli. Przekąska genialna z punktu widzenia producenta i baru- cebula jest tania, buła, która ją otacza również, a danie sprzedaje się to za podobną cenę jak hamburger. Bo porcja jest większa. Tyle, że ta porcja- traktowana jako lekka przegryzka do piwa- ma ok. 2000 kcal. Mniej więcej tyle, ile potrzeba komuś, kto przez cały dzień siedzi najpierw w pracy, a potem w domu, albo w barze. Jak podkreślali autorzy filmu, nie dość, że smakowite krążki zwiększają otyłość, to w dodatku ich kariera zagroziła zasobom wodnym Kalifornii, gdzie firmy rzuciły się do uprawy (pardon, produkcji) cebuli.