Z najnowszego zestawienia dochodów i wydatków za 2013 r., które pod lupę wzięła „Rzeczpospolita", wynika, że to tanie państwo na szeroko rozumianą sferę budżetową – od administracji przez służby policyjne, wojsko, do pracowników uczelni wyższych – wydało ponad miliard złotych więcej niż w 2012 r. Wydatki rosną kolejny rok z rzędu, mocniej, niż wynikałoby to z inflacji. Cały efekt zaciskania pasa przez urzędników sprowadza się więc do tego, że tempo tego wzrostu jest wolniejsze niż wzrostu PKB.
Obawiam się, że w przyszłości motywacja polityków i urzędników do oszczędzania będzie jednak malała. Państwo przejęło właśnie od OFE ponad 150 mld zł naszych oszczędności, a przyspieszający wzrost gospodarczy przyniesie większe wpływy z podatków. Będzie co dzielić.
Wydatki będą rosły nie tylko dlatego, że wobec sytuacji na Wschodzie rząd przyspiesza z zakupami bojowych śmigłowców czy rakiet przeciwlotniczych.
Będą rosły także dlatego, że coraz większe są oczekiwania socjalne. Kolejne grupy chcą, by rząd im pomógł. Po opiekunach niepełnosprawnych powodzianie, po powodzianach górnicy. Po górnikach... Itd., itp.
Tymczasem państwo opiekuńcze i omnipotentne nigdy tanie nie będzie. By na nie znaleźć pieniądze, trzeba będzie uzusawiać kolejne rodzaje umów, dokręcać śrubę przepisów w rozliczeniach VAT itd.