UE potrzebuje nowych inwestycji, a nie nowych reguł

Przed spotkaniem Rady Europejskiej w tym tygodniu ?na powrót ożyła debata nad nowym porządkiem dla Europy – pisze dyrektor think tanku Bruegel.

Publikacja: 26.06.2014 11:48

UE potrzebuje nowych inwestycji, a nie nowych reguł

Foto: materiały prasowe

Red

Oponenci grupują się w znanych już obozach „stabilności" i „wzrostu". Ten pierwszy wychwala zalety dyscypliny fiskalnej, drugi – elastyczności budżetowej dla finansowania reform. Obóz „wzrostu" argumentuje, że nowe unijne ramy fiskalne wymagają znaczących oszczędności. Obóz „stabilności" przekonuje, że to właśnie jest potrzebne, by powstrzymać niekorzystne tempo narastania długu publicznego.

Trzy warunki wzrostu

Moim zdaniem UE musi uniknąć kolejnej bezowocnej batalii dotyczącej reguł fiskalnych i wykorzystać polityczny kapitał do pobudzenia wzrostu gospodarczego. Nowy porządek powinien się opierać na trzech elementach.

Po pierwsze, konieczne jest uznanie, że tam, gdzie państwo jest już zbyt duże, a efektywność sektora rządowego wątpliwa, należy unikać budżetowej stymulacji. W takich warunkach najbardziej przekonującą propozycją dla wzrostu jest poważna reforma państwa i przesunięcie wydatków budżetowych na sprzyjające wzrostowi dobra publiczne. Już obecnie obowiązujące reguły fiskalne pozwalają na spowolnienie tempa konsolidacji fiskalnej w zamian za poważne reformy strukturalne.

Drugim elementem jest konieczność uznania, że w sytuacji bardzo niskiej inflacji i anemicznego wzrostu gospodarczego bardzo trudne jest utrzymanie zrównoważonego długu i osiągnięcie nadwyżki pierwotnej. Wyraźnie strefa euro potrzebuje innego podejścia makroekonomicznego. Ale państwa z wysokim długiem nie mogą zapewnić stymulacji budżetowej. Logiczne więc, że powinny to robić państwa mające więcej wolnej przestrzeni fiskalnej.

Niemcy, Holandia, Dania, Szwecja, Polska i Finlandia powinny zacząć finansować inwestycje publiczne deficytem budżetowym. Chodzi o inwestycje w unowocześnienie infrastruktury, takiej jak drogi i koleje, a także zwiększone wydatki na edukację oraz badania i rozwój. To byłoby dobre dla kilku krajów, a szczególnie dla Niemiec, które inwestują zbyt mało, ale miałoby też pozytywne skutki dla strefy euro. Tej zwyżce inwestycyjnej powinna towarzyszyć bardziej agresywna polityka pieniężna.

Teraz infrastruktura

Trzecim elementem jest uznanie, że Europa zbyt mało inwestuje w europejskie dobra publiczne. Inwestycje w transeuropejską infrastrukturę byłyby korzystne nie tylko dla rynku wewnętrznego, ale także stanowiłyby istotny impuls prowzrostowy.

Które z projektów i w jaki sposób warto finansować? Jako pierwsza przychodzi na myśl infrastruktura energetyczna. Kryzys ukraiński pokazał, jak pilna stała się kwestia możliwych braków zaopatrzenia w gaz. Kluczowe stało się zbudowanie lepszej europejskiej infrastruktury energetycznej, która stanowiłaby odpowiedź na spadki dostaw energii w razie szoków zewnętrznych.

Oczywiście znaczna część infrastruktury energetycznej znajduje się obecnie w rękach prywatnych. Nie chodzi o wypychanie z rynku inwestorów prywatnych czy czynienie takich inwestycji nierentownymi. Sektor publiczny powinien się raczej skoncentrować na tych  fragmentach infrastruktury, gdzie brakuje inwestorów prywatnych.

Ważną dziedziną dla inwestycji publicznych jest też efektywność energetyczna. Jej subsydiowanie i wspieranie nie tylko pomogą Europie wypełnić cele klimatyczne, ale też poprzez znaczące wydatki przyczyni się do wzrostu popytu w skali makro.

Podobnie w telekomunikacji inwestowanie w sieć europejską ma sens, przy założeniu, że nie będzie się wypychać z rynku inwestorów prywatnych. Tak więc wsparcie dla internetu szerokopasmowego powinno dotyczyć regionów, gdzie trudno znaleźć inwestorów, np. na wsi. Dodatkowo powinno się także inwestować w programy mobilności młodych pracowników.

Fundusze na inwestycje powinny pochodzić z europejskich mechanizmów. Europejski Bank Inwestycyjny czy obligacje projektowe mogą być wykorzystywane w sposób bardziej zdecydowany – tak by uzyskać przynajmniej dodatkowe 70 mld euro w 2015 r.

Zamiast zużywać polityczny kapitał na kolejną reformę Paktu Stabilności i Wzrostu, nadszedł czas na stworzenie nowego porozumienia o inwestycjach. Europa bardzo go potrzebuje, żeby wypełnić budżetowe cele.

Oponenci grupują się w znanych już obozach „stabilności" i „wzrostu". Ten pierwszy wychwala zalety dyscypliny fiskalnej, drugi – elastyczności budżetowej dla finansowania reform. Obóz „wzrostu" argumentuje, że nowe unijne ramy fiskalne wymagają znaczących oszczędności. Obóz „stabilności" przekonuje, że to właśnie jest potrzebne, by powstrzymać niekorzystne tempo narastania długu publicznego.

Trzy warunki wzrostu

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację