Nasi żołnierze

Sankcje nałożone przez Rosję na import z Polski (i z pozostałych krajów Zachodu, choć lista towarów objętych sankcjami ułożona jest tak, jakby intencją układających było dołożenie wschodnim Europejczykom znacznie silniej niż Niemcom czy Francuzom) nie wpędzą zapewne naszej gospodarki w recesję.

Publikacja: 29.08.2014 07:09

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

Ale z pewnością boleśnie dotkną tych producentów, którzy przed kryzysem dużo na Wschód sprzedawali. Płaczą rolnicy i sadownicy, płaczą transportowcy, płacze – lub szykuje się do płaczu – wiele firm, które tam zainwestowały lub związały się z tamtym rynkiem. I jest to płacz dość bezsilny, bo nie mamy w arsenale takich kontrsankcji, które mogłyby zmusić Rosjan do odwrotu (nie przestaniemy przecież z dnia na dzień kupować w Rosji ropy i gazu, bo byłoby to samobójcze!).

Pierwsza reakcja na ich płacz może być taka: to ich sprawa, kto im kazał sprzedawać do Rosji? Dlaczego wszyscy mamy się składać na wspieranie poszkodowanych sadowników?

Ale cała rzecz jest jednak bardziej skomplikowana. Po pierwsze, nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zniechęcał producentów we własnym kraju do rezygnacji z szans ekspansji eksportowej, choćby na rynek rosyjski. Jeszcze rok, dwa lata temu byliśmy dumni z rynkowych sukcesów polskich owoców i warzyw – nie jest więc tak, że eksportujący tam sadownicy zaangażowali się w jakąś hazardową rozgrywkę, przed którą wszyscy ich ostrzegali, a teraz są sami sobie winni.

Po drugie, trzeba uczciwie przyznać, że podejmując decyzję o stanowisku Polski w sprawie unijnych sankcji, musieliśmy się liczyć z tym, że będą i tacy polscy producenci, którzy na tym stracą. Stracą nie ze swojej winy – jeśli kogoś można za to winić, to prędzej prezydenta Putina. Ale prezydent Putin na pewno żadnych kar ani rekompensat nie wypłaci.

No i po trzecie, wiadomo, że takie zdarzenia stanowią dla producentów szok. Do każdego szoku można się dostosować, choćby tak jak polska gospodarka dostosowała się blisko ćwierć wieku temu do zniknięcia rynku ZSRR. Ale dla niektórych szok może być zbyt gwałtowny, bez pomocy mogą mieć kłopot z dostosowaniem. Padną, zanim się dostosują.

Jak więc podejść do problemu wsparcia dla polskich producentów tracących grunt pod nogami z powodu rosyjskich sankcji? No cóż, wystarczy zrozumieć pewną analogię. Otóż to, co się dzieje w wymianie handlowej Polski z Rosją, to rodzaj wojny, na szczęście (odpukać!) dość ograniczonej i wiążącej się tylko ze stratą pieniędzy, a nie ze stratą życia.

Na każdej wojnie walczą żołnierze, z reguły nie z własnej chęci, ale z musu. Otóż polscy sadownicy, rolnicy, transportowcy i inni dotknięci sankcjami to po prostu nasi żołnierze w tej handlowej wojence. Strat nie daje się oczywiście uniknąć. Ale chyba dla wszystkich jest jasne, że naród wysyłający swoich żołnierzy na wojnę musi starać się zapewnić im i ich rodzinom takie wsparcie, na jakie go tylko stać.

I takie wsparcie należy się również naszym gospodarczym żołnierzom. Jedzmy jabłka!

Ale z pewnością boleśnie dotkną tych producentów, którzy przed kryzysem dużo na Wschód sprzedawali. Płaczą rolnicy i sadownicy, płaczą transportowcy, płacze – lub szykuje się do płaczu – wiele firm, które tam zainwestowały lub związały się z tamtym rynkiem. I jest to płacz dość bezsilny, bo nie mamy w arsenale takich kontrsankcji, które mogłyby zmusić Rosjan do odwrotu (nie przestaniemy przecież z dnia na dzień kupować w Rosji ropy i gazu, bo byłoby to samobójcze!).

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację