Jednak nadal niewiele osób wie, że wyrośliśmy na potęgę meblarską. Nasze szafy i stoły masowo kupują Niemcy, a rynek francuski zdobywają meble do przychodni i szpitali. Taka ekspansja nie wszystkim się podoba, co nie dziwi w czasach spowolnienia, gdy każdy punkt procentowy udziału w rynku jest na wagę złota.
Niepokoją natomiast metody stosowane przez konkurencję, bo świadczą o odradzaniu się protekcjonizmu w UE. Związek Niemieckiego Przemysłu Meblowego poskarżył się nawet do Brukseli, że nasi meblarze zalewają ich tanimi produktami. Winne temu są rzekomo dotacje unijne na modernizację zakładów.
Biorąc pod uwagę brukselską biurokrację, na wyniki śledztwa trzeba będzie poczekać. A to z pewnością jest na rękę niemieckim meblarzom. Ich działania wskazują bowiem na typowy czarny PR, który żywi się rzuconą w eter plotką.
Polskie produkty, znane z dobrej jakości i konkurencyjnej ceny, już nieraz musiały zmierzyć się z atakami. Nagonkę na naszą żywność przeprowadzili Czesi i Słowacy. Przez Czechy przetoczyła się też fala krytyki pod adresem polskich okien. Ich jakość podważali już także Włosi.
O takie ataki byłoby trudniej, gdyby nie anonimowość naszych produktów. Niestety, nadal nie mamy silnych międzynarodowych marek, które budowałyby swój wizerunek i reputację poprzez kampanie promocyjne w innych krajach.