Gdy w środę media poinformowały, że Gazprom dostarcza do Polski mniej gazu, niż zamawia PGNiG, kurs akcji gazowej spółki podążył na południe. Media cytowały komunikat prasowy firmy zamieszczony na jej stronie internetowej. Informacja ta nie znalazła się wśród raportów bieżących przesłanych przez spółkę na giełdę. Także kolejne komunikaty PGNiG publikowane na stronie internetowej nie były udostępniane w formie raportów bieżących. A moim zdaniem powinny.
W piątek, gdy już prawie pogodziłem się z polityką informacyjną spółki, w internetowym serwisie biznesowym PAP znalazłem depeszę, w której dziennikarz powołuje się na nieoficjalne informacje z PGNiG o poziomie dostaw gazu.
Nie ganię dziennikarza, że wydobył od firmy ważną informację. To jego powinność. Mój sprzeciw budzi to, że ktoś zdecydował się mu ją ujawnić, choćby nawet na kilka chwil przed opublikowaniem oficjalnego komunikatu. Na dodatek potrafię sobie wyobrazić, że ten sam albo inny pracownik firmy posiadający dostęp do tej – moim zdaniem – wrażliwej informacji mógł ją przekazać komuś, kto aktywnie grał na giełdzie na papierach PGNiG. Ta informacja – co pokazały piątkowe notowania – miała wymiar finansowy, a osoba, która by ją wykorzystała, mogłaby być podejrzana o insider trading.
Wielokrotnie pisałem, że równy dostęp do ważnych informacji płynących z firm to jedna z podstawowych zasad obowiązujących na rynku. Są kraje, np. USA, w których ważne informacje mogą być przekazane przez spółkę, np. za pomocą wpisu na Twitterze. Istotne jest to, by wszyscy mieli szansę uzyskać je w tej samej chwili i by wiedzieli, gdzie mogą szukać. M.in. dlatego byłem w piątek bliski pogodzenia się z polityką informacyjną PGNiG dotyczącą poziomu dostaw gazu.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że w przyszłości ani PGNiG, ani żadna inna polska spółka giełdowa nie zdecyduje się w czasie sesji na przecieki medialne w przypadku istotnych informacji. Gra w kontrolowane przecieki podczas sesji nie jest warta świeczki i w interesie firm jest wbicie tego do głowy wszystkim pracownikom.