Rz: - Rozmawiamy zaledwie dwa dni po wyborach prezydenckich w Brazylii. Czego spodziewa się Pan teraz w kraju? Będą zmiany?
Alan Goldlust
: Będą, bo wydaje mi się, że prezydent nie tylko słuchała ulic w 2013 roku, ale także wyborców przed tymi wyborami. Problemem Brazylii jest to, że nie mamy prawdziwej opozycji. Obecna opozycja, czyli PSDB (Brazylijska Partia Socjaldemokratyczna –red.) nie pracowała wystarczająco mocno i wybierający kandydata opozycji wcale nie głosowali na opozycję, ale po prostu przeciwko Partii Pracy (PT, partia, której reprezentantką jest prezydent Brazylii Dilma Rousseff –red.). Jeśli opozycja chce pełnić swoją rolę, powinna pracować na to przez całe cztery lata. A ta w Brazylii przez ostatnie 12 lat nie robiła nic. Teraz chcą pokazać się i opowiedzieć, że mają jakieś plany. Może to problem marketingu, w każdym razie nie widać, by cokolwiek robili. Co wydarzy się teraz? Myślę, że prezydent Dilma Rousseff jest inteligentna, umie ciężko pracować i chce dla tego kraju dobrze. Wiele będzie jednak zależało od struktury Kongresu (nowy parlament został wybrany w październiku -red.) i od tego czy one będzie pracowała na to, by ją wspierać. Bo to jest w Brazylii największy problem. Żeby móc zarządzać tym krajem, trzeba mieć tu tyle pootwieranych drzwi, że jest to naprawdę trudne zadanie. Teraz krajobraz polityczny się zmieni: wiele osób nie zostało do parlamentu wybranych, inne są zamieszane w skandale. To wszystko może zmienić konfiguracje, co za tym idzie, sposób, w jaki prezydent będzie mogła zarządzać krajem. Ale w jakim stopniu zmieni się całe to środowisko, na razie nie wiemy. Mówi się, że w sprawę Petrobrasu jest zamieszanych 60-70 kongresmanów i kilku gubernatorów. Jestem pewien, że w tej grupie są ludzie ze wszystkich ugrupowań, nie tylko PT. Dopóki więc nie wiemy, w jakiej formie ostatecznie ukonstytuuje się nowy polityczny porządek, nie wiemy, jakie będą możliwości prezydent.Z jednej strony z politycznej areny mogą zniknąć ludzie potęgujący problemy rządu, co ułatwi mu pracę, ale może się okazać, że w skandal zamieszani są przedstawiciele PT i efekt będzie odwrotny.
- Kto będzie nowym ministrem finansów?
Na razie nie wiadomo. Myślę, że możliwe są dwa scenariusze. Jeden, w którym skopiowane zostanie rozwiązanie stosowane przez byłego prezydenta Lulę (poprzednik Dilmy, także z PT – red.): jego główny ekonomista, Antonio Palozzi, był lekarzem i - jak inni wielcy brazylijscy ministrowie finansów - nie miał niczego wspólnego z finansami. Fernando Henrique Cardoso był socjologiem, a przecież świetnie sobie radził. Więc prezydent może pójść tą ścieżką. Może też jednak wybrać inną: po rynku krążą pogłoski, że są prowadzone rozmowy z członkiem zarządu Banku Bradesco ( Luiz Carlos Trabuco Cappi – red.). Nie wiadomo, która z tych filozofii zwycięży. Najgorszym scenariuszem będzie na pewno, jeśli prezydent zdecyduje się na polityka. Zwłaszcza z Partii Pracy - wtedy moglibyśmy mówić o problemie.