Brazylię czekają zmiany

Alan Goldlust | Tutaj warto inwestować w infrastrukturę – mówi wiceszef Polsko-Brazylijskiej Izby Gospodarczej.

Aktualizacja: 30.10.2014 09:17 Publikacja: 30.10.2014 02:18

Brazylię czekają zmiany

Foto: materiały prasowe

Rz: - Rozmawiamy zaledwie dwa dni po wyborach prezydenckich w Brazylii. Czego spodziewa się Pan teraz w kraju? Będą zmiany?

Alan Goldlust

: Będą, bo wydaje mi się, że prezydent nie tylko słuchała ulic w 2013 roku, ale także wyborców przed tymi wyborami. Problemem Brazylii jest to, że nie mamy prawdziwej opozycji. Obecna opozycja, czyli PSDB (Brazylijska Partia Socjaldemokratyczna –red.) nie pracowała wystarczająco mocno i wybierający kandydata opozycji wcale nie głosowali na opozycję, ale po prostu przeciwko Partii Pracy (PT, partia, której reprezentantką jest prezydent Brazylii Dilma Rousseff –red.). Jeśli opozycja chce pełnić swoją rolę, powinna pracować na to przez całe cztery lata. A ta w Brazylii przez ostatnie 12 lat nie robiła nic. Teraz chcą pokazać się i opowiedzieć, że mają jakieś plany. Może to problem marketingu, w każdym razie nie widać, by cokolwiek robili. Co wydarzy się teraz? Myślę, że prezydent Dilma Rousseff jest inteligentna, umie ciężko pracować i chce dla tego kraju dobrze. Wiele będzie jednak zależało od struktury Kongresu (nowy parlament został wybrany w październiku -red.) i od tego czy one będzie pracowała na to, by ją wspierać. Bo to jest w Brazylii największy problem. Żeby móc zarządzać tym krajem, trzeba mieć tu tyle pootwieranych drzwi, że jest to naprawdę trudne zadanie. Teraz krajobraz polityczny się zmieni: wiele osób nie zostało do parlamentu wybranych, inne są zamieszane w skandale. To wszystko może zmienić konfiguracje, co za tym idzie, sposób, w jaki prezydent będzie mogła zarządzać krajem. Ale w jakim stopniu zmieni się całe to środowisko, na razie nie wiemy. Mówi się, że w sprawę Petrobrasu jest zamieszanych 60-70 kongresmanów i kilku gubernatorów. Jestem pewien, że w tej grupie są ludzie ze wszystkich ugrupowań, nie tylko PT. Dopóki więc nie wiemy, w jakiej formie ostatecznie ukonstytuuje się nowy polityczny porządek, nie wiemy, jakie będą możliwości prezydent.Z jednej strony z politycznej areny mogą zniknąć ludzie potęgujący problemy rządu, co ułatwi mu pracę, ale może się okazać, że w skandal zamieszani są przedstawiciele PT i efekt będzie odwrotny.

- Kto będzie nowym ministrem finansów?

Na razie nie wiadomo. Myślę, że możliwe są dwa scenariusze. Jeden, w którym skopiowane zostanie rozwiązanie stosowane przez byłego prezydenta Lulę (poprzednik Dilmy, także z PT – red.): jego główny ekonomista, Antonio Palozzi, był lekarzem i - jak inni wielcy brazylijscy ministrowie finansów - nie miał niczego wspólnego z finansami. Fernando Henrique Cardoso był socjologiem, a przecież świetnie sobie radził. Więc prezydent może pójść tą ścieżką. Może też jednak wybrać inną: po rynku krążą pogłoski, że są prowadzone rozmowy z członkiem zarządu Banku Bradesco ( Luiz Carlos Trabuco Cappi – red.). Nie wiadomo, która z tych filozofii zwycięży. Najgorszym scenariuszem będzie na pewno, jeśli prezydent zdecyduje się na polityka. Zwłaszcza z Partii Pracy - wtedy moglibyśmy mówić o problemie.

- Prognozy wzrostu brazylijskiego PKB na ten rok są bardzo słabe: jest mowa o zaledwie 0,27 proc. wzrostu. Jakie są Pana oczekiwania odnośnie następnego?

2015 będzie bardzo trudnym rokiem. Politycy nie tylko będą musieli zwalczyć inflację. Teraz w kraju wstrzymywane są podwyżki cen energii i benzyny. Rząd musi zaprzestać tych działań. Ale jeśli to zrobi, będzie trzeba podnieść stopy procentowe. Wtedy jednak wzmocni się real (waluta Brazylii – red.), co przełoży się na mały spadek importu, a to z kolei wstrzyma inflację. Z drugiej stronny,takie działania nie pomogą w napędzaniu wzrostu gospodarczego. Myślę, że jeśli Dilma jest inteligentna (a jest), będzie wdrażać zdecydowane rozwiązania. W kraju potrzeba tez inwestycji w infrastrukturę. Cała stworzona przez Lulę idea wzrostu państwa opartego na wzroście konsumpcji, już się wyczerpała.

- Jakie sektory będą się tu teraz rozwijać i w jakie warto inwestować?

Na pewno właśnie w infrastrukturę. Ale to duży rynek, wszystko, w co zainwestuje się poprawnie, przyniesie owoce. Oczywiście nie ma co liczyć na początku na wielkie marże, bo to także rynek konkurencyjny i rozwijający się. Brazylijski przemysł wciąż lamentuje o rządowe wsparcie w starciu z importerami, ale przez to wciąż mamy przedsiębiorstwa, które normalnie przetrwałyby i nie powinny przetrwać. Rząd nie powinien ich wspierać. Nie ma sensu w subsydiowaniu rozmaitych sektorów i zamykania rynku na import - przez to Brazylijczycy płacą za różne dobra więcej, niż powinni. Portfele Brazylijczyków mają ograniczoną pojemność. Jeśli wydadzą jakąś sumę na nowy samochód czy domowe urządzenie, mniej zostaje na inne wydatki. A ceny wielu dóbr w Brazylii są absurdalne. Np. komputery czy smartfony kosztują słono z powodu wysokich kosztów importu. Smartfony potrafią tu kosztować dwa razy tyle, co w Europie: to szaleństwo. Wyższe są koszty prowadzenia biura, wyższe koszty produkcji, wysokie są podatki. Ten kraj potrzebuje wielkiej reformy podatkowej. Mam nadzieję, że Dilma Rousseff ją przeprowadzi. Potrzebna jest reforma systemu fiskalnego, reformy polityczne – do zrobienia jest naprawdę wiele.

- Wygląda na to, że oczekuje Pan rewolucji.

Nie, nikt nie przeprowadzi tego szybko. Zapewne będzie przeprowadzana go powoli, jeśli tylko będzie to możliwe. Problemem jest to, że nie zrobił tego nikt do tej pory, PSDB też nie. Dilma nie może już być kolejny raz wybrana na prezydenta. Jest nie patrzy od razu na 2018 rok, a mam nadzieję, że tak nie jest, może mieć szansę przeprowadzić takie zmiany.

- Czy polityka PT polegająca na wspieraniu współpracy gospodarczej z krajami regionu to dobry pomysł?

Myślę, że nie, ale kiedy się z nimi dyskutuje, mają swoje argumenty. Wenezuela to duży rynek, Argentyna też. Czy my tak chętnie pójdziemy konkurować na amerykańskim rynku? Czy też może łatwiej jest eksportować na Kubę, do Wenezueli, Ekwadoru, Boliwii czy Argentyny? To duży rynek - tak to jest tłumaczone. Ale rzeczywiście , gdyby chciało się bronić tych przekonań, to ogromny rynek, na którym mamy przewagę konkurencyjną. Czemu więc z tego rezygnować, przecież nikt tak nie robi. Czy USA nie najechały Iraku i nie mają tam teraz korzyści w związku z tym, że ich firmy odbudowują ten kraj? My nie korzystamy z armii, ale mamy polityczne związki z tymi krajami i Brazylia dużo do nich importuje, ale także eksportuje. Gaz mamy z Boliwii, energię z Paragwaju, do Argentyny wysyłamy samochody, a sprowadzamy z niej pszenicę. Łatwo jest krytykować, ale trzeba też popatrzeć na to z drugiej strony: są korzyści z prowadzenia współpracy z krajami nam bliskimi. Także z Chinami. To, co moglibyśmy zmienić, to nasza pozycja w ONZ, polegająca na podkreślaniu własnej odrębności. Mam nadzieję, że to się zmieni.

- Działalność w Brazylii prowadzą Synthos, Comarch...

... a my zaczynamy teraz współpracę z Grupą Azoty. Podpisaliśmy joint venture z Grupą Azoty, by wspólnie importować i prowadzić pewne działania produkcyjne i dystrybucyjne w Brazylii. Mają dobre produkty i udział w rynku. Inwestowali już w Brazylii wcześniej, zawsze rozumieli rynek brazylijski i widzieli jego potencjał, utrzymują tu swoje udziały i mają tu markę. Są więc w dobrej sytuacji. Ale Brazylia to trudny rynek. Konkuruje się tu ze wszystkimi markami świata, z tanimi chińskimi producentami.

Mam jednak nadzieję, że jej relacja z polską będzie coraz lepsza. Myślę, że Polacy nie doceniają skali zmian, jakie zaszły w Polsce. Czytałem niedawno artykuł, w którym było napisane, że jeśli wszystko będziemy tu robić dobrze, za 15 lat możemy Polskę dogonić. A jeśli wszystko zrobimy źle, będziemy drugim Dżibuti. Polska ma wiele korzystnych uwarunkowań, np. lokalizację: macie w pobliżu Niemców, Austrię, Czechy - tu wszystko wygląda inaczej. Polacy powinni być bardzo dumni z tego, co wydarzyło się w kraju w ciągu ostatnich 25 lat. Bywam tam raz na cztery miesiące i zawsze zaskakuje mnie nie tyle sam wygląd tego kraju, ale zmiany zachodzące w jego mieszkańcach. Są niewiarygodne.

- Na co najczęściej narzekają tu przedsiębiorstwa inwestujące w Brazylii, w tym polskie?

Poziom biurokracji jest tu wręcz nieprzyzwoity. W dodatku zasady zmieniają się z tygodnia na tydzień. Jako firma zatrudniająca ok. 250 osób ok. 5-10 proc. z nich ma tylko do tego, by na bieżąco sprawdzały zmiany zachodzące w prawie fiskalnym. W żadnym innym miejscu na świecie nie trzeba ponosić takich kosztów. Ale tu mamy podatki miejskie, stanowe, federalne, podatek dochodowy, VAT, jeden nakłada się na drugi, do tego dochodzą cła – to jest szaleństwo. Koszt prowadzenia biznesu w Brazylii jest wysoki właśnie przez to. Powinno się ten system istotnie uprościć.

- Czemu nikt tego jeszcze nie zrobił?

Bo krzyżuje się w tej sprawie wiele różnych interesów: inne mają burmistrzowie, inne gubernatorzy, inne rząd. Są też mechanizmy chroniące rynek i konsumentów, regulacje związanych z rozmaitymi technologiami. Rozwijamy teraz nową działalność: joint venture z jednym z dużych chińskich banków, której celem jest przyciąganie tu chińskich inwestorów. Próbujemy być dla nich tłumaczami całego prawnego bałaganu, jaki tu panuje.

- Myśli pan, że nerwowa atmosfera wytworzona w kraju przed wyborami szybko zniknie?

To zawsze zależy od poczynań rządu, ale zazwyczaj w końcu te nastroje łagodnieją, a sytuacja wraca do normy.

- Kiedy brazylijskie PKB może znowu zacząć rosnąć, jeśli założymy, że rząd zacznie działać?

Mam nadzieję, że w 2016 roku, ale to zależy także od generalnej sytuacji na świecie.

- Jak w dłuższym terminie będzie zachowywać się brazylijska giełda? Na reelekcję zareagowała spodziewanym spadkiem.

Gdybym znał odpowiedzi na takie pytania, pewnie bym tu nie siedział. Wiadomo, że na pewno dolar pójdzie w górę. Nie wiadomo, kiedy, ale tendencja jest oczywista. Jeśli dolar pójdzie w górę, skoczy inflacja, a jeśli to się stanie, będziemy w trudnej sytuacji. Nasza inflacja to skutek niemądrych mechanizmów chroniących rodzimych producentów, nieskutecznej logistyki i systemu podatkowego. Mamy w Brazylii największą populację krów, uprawy soi i wiele innych dóbr. Nasza produkcja soi z hektara ziemi jest najlepsza na świecie. Mimo tego, że kiedy dojeżdża do portu, już jest droższa, a następnie drożeje, gdy wysyłamy ją w drogę np. do Chin, wciąż jesteśmy na tym rynku cenowo konkurencyjni. Dlaczego jednak, skoro wytwarzamy np. skórę, nie jesteśmy potęgą w produkcji butów? Bo wtedy w grę wchodzą prawa pracowników, które tu leżą, trzeba mieć też w tej branży designerów. Musimy więcej inwestować w design, marketing. Czy kolumbijska kawa jest lepsza od brazylijskiej? Wcale nie. Ale pokutuje przekonanie, że tak jest. Konieczne są tu inwestycje w marketing.

- Co z innowacyjnością brazylijskiej gospodarki? Polskiej wytyka się, że jest ekstensywna

.

Są oczywiście rozmaite inicjatywy w tym zakresie, ale jeśli w kraju nie ma edukacji, nie ma także innowacji. Brazylijczycy są bardzo kreatywni, ale bez edukacji daleko się tu nie zajdzie. Tymczasem rząd znalazł łatwe wyjście z sytuacji, mam na myśli Bolsa Familia (głośny program podtrzymywany przez Dilme Rousseff wyrównujący społeczne szanse, polegający na płaceniu najbiedniejszym rodzinom m.in. za to, by dzieci szły do szkoły i były poddawane szczepieniom – red.) . Żaden polityk nie ma odwagi wyjść i powiedzieć, że trzeba zatrzymać ten program, a zamiast tego inwestować w ochronę zdrowia i edukację. Skutkiem takiego działania byłoby jednak „przeskoczenie" jednego pokolenia, co oznaczało przegrane wybory. Nikt więc nie pojawi się i nie powie: stawiajmy na edukację i zdrowie, choć wtedy reszta byłaby prostsza. Takie wystąpienie oznaczałoby dla każdego polityka publiczną śmierć. Łatwiej jest rozdawać pieniądze i zbierać za to głosy.

Rozmawiała w Sao Paulo Magdalena Lemańska

CV

Alan Goldlust – prezes firmy handlowej Comexport, wiceprezes Polsko-Brazylijskiej Izby Gospodarczej. Comexport importuje i eksportuje produkty z wielu sektorów, pośredniczy w imporcie i eksporcie pomiędzy krajami na całym świecie. Oferuje też usługi związane z obsługą tych transakcji.

Rz: - Rozmawiamy zaledwie dwa dni po wyborach prezydenckich w Brazylii. Czego spodziewa się Pan teraz w kraju? Będą zmiany?

Alan Goldlust

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację