Dlaczego zdecydował się Pan na ogłoszenie wezwania na wszystkie akcje Rovese oraz na wycofanie ich z giełdowego obrotu?
Celem tego wezwania jest zwiększenie naszego udziału w Rovese, a docelowo wycofanie firmy z publicznego obrotu, co w konsekwencji da pełną elastyczność zarządowi i właścicielowi. Rovese funkcjonuje w dwóch głównych obszarach geograficznych Wschód (zasadniczo Rosja i Ukraina) oraz Zachód. EBITDA Rovese jest generowana w 60 proc. na Wschodzie, jednocześnie finansowania Rovese są oparte prawie w 90 proc. o Zachód (na Wschodzie nie udało się skutecznie sfinansować operacji Rovese). Rynek który dziś obserwujemy stwarza dla Rovese olbrzymie wyzwania i zmusza firmę do dużej elastyczności i szybkości działania. Wierzyliśmy że sytuacja na Wschodzie poprawi się i ustabilizuje szybko – tak się jednak nie dzieje. Rovese może stanąć przed bardzo trudnymi wyborami, skrajnie nawet podzielić się na dwie niezależne operacje. Może to oznaczać konieczność przeprowadzenia skomplikowanych i długotrwałych negocjacji z bankami, które finansują Rovese, może to również oznaczać konieczność dokapitalizowania firmy. Takie działania i decyzje dla firmy notowanej są bardzo trudne i taka jest geneza tej decyzji.
Jakie widzi Pan szanse na poprawę kondycji finansowej przez Rovese?
Rovese straciło bardzo dużo na osłabieniu hrywny i rubla i to zarówno po stronnie bilansowej (wycena kredytów denominowanych do euro), jak i wynikowej. Generujemy mniejszą EBITDĘ na Wschodzie z dwóch powodów: pierwszy to osłabienie walut, a drugi to osłabienie rynków. Jeżeli sytuacja się ustabilizuje i Rosja wróci na ścieżkę wzrostu, ropa będzie trwale powyżej 90 USD za baryłkę, to Rovese na pewno poprawi swoje wyniki.
Jakie czynniki zdecydowały o tym, że każdą akcje Rovese wycenia Pan dziś na 1,42 zł?