Tradycyjnie, na fali niepokojów społecznych do głosu próbowały dojść tabloidy i politycy. Ci pierwsi podsycali atmosferę, a drudzy próbowali zdobyć głosy rozżalonego elektoratu. Pierwsi stawiali kredytobiorców w roli ofiar, którzy nagle wylądują na ulicy, drudzy – składali propozycje obnażające ekonomiczną ignorancję rządzących, nie wiedząc, że przewalutowanie oznacza w praktyce załamanie polskiego systemu finansowego.

Sęk w tym, że po fakcie każdy próbuje grać mądrzejszego niż jest. Bo czy frank nie jest przypomina nam nieco nietrafionych inwestycji z przeszłości? SKOK-u Wołomin, Amber Gold, Emgoldex, parabanków i piramid finansowych, w które naiwnie wierzyły miliony Polaków. Przypominają się słowa Adama Fergussona, dziennikarza i eurodeputowanego, który w książce o hiperinflacji w Republice Weimarskiej podkreśla, że męka inflacji przypomina ostry ból – całkowicie absorbuje i domaga się pełnej uwagi, kiedy trwa. Jednak gdy już minie, szybko idzie w zapomnienie, bez względu na to jak głębokie blizny psychiczne i fizyczne pozostawia. Podobnie jest właśnie z wyżej opisanymi wydarzeniami.

Dlaczego by bowiem nie skorzystać na wszystkich pogłębionych analizach, które pojawiły się w ostatnich dniach i nie wyciągnąć wniosków na przyszłość? Dzięki temu może doczekamy kiedyś czasów gdy wiedza ekonomiczna Polaków nie będzie już powodem do wstydu. Polacy sami obliczą RRSO, przeczytają ze zrozumieniem umowę i dowiedzą się czym jest i jakie ryzyko niesie płynny kurs walutowy. I wreszcie dostrzegą, że lepiej zapobiegać niż leczyć. W przeciwnym razie, za kilka lat znów czeka nas powtórka z rozrywki. Kolejne przerażające jedynki tabloidów i populistyczne hasła polityków. A przecież to nie o ich interes w tym wszystkich chodzi.