Ankara pochwaliła się publicznie wysokością wynegocjowanej zniżki w cenie rosyjskiego gazu (10,25 proc.) dając do zrozumienia, że na tym się nie skończy. Turcja doskonale wie, że stała się dla Gazpromu języczkiem u wagi i może ugrać jeszcze więcej zanim wpuści Rosjan na swoje podwórko.

Utrata ukraińskiego rynku przez Gazprom stała się już praktycznie faktem i jest to strata ogromna. Warto przypomnieć, że w latach 2006-2007 Ukraina kupowała po ponad 55 mld m3 rosyjskiego gazu rocznie. To dwa razy więcej aniżeli obecnie kupuje Turcja.

Jednak Rosjanie nie chcą już przesyłać gazu do Europy przez Ukrainę (tak przynajmniej zapowiadają), więc pilnie muszą szukać innych szlaków, bo fiasko Gazociągu Południowego sytuacji nie poprawia. Jedyna droga wiedzie przez Turcję i dno Morza Czarnego i trzeba się śpieszyć, bo tym razem Europa może być szybsza i zacznie kupować gaz z Turkmenistanu czy azerski.

Turcy to wszystko przekuwają w małe wygrane. Więcej rosyjskich inwestycji u siebie, tańszy gaz i może coś jeszcze o czym nie wiemy, przychylność Kremla dla tureckich inwestycji itp..Z drugiej strony Turcja nie rezygnuje z ambicji unijnych; deklaruje swoje wsparcie dla europejskich planów i oferuje swoje terytorium dla nowego gazociągu.

Polska takich atutów nie ma, ale w obecnej sytuacji Rosjanie muszą dbać o każdego klienta, którego mają. Dlatego spodziewam się że PGNiG ugra w Gazpromie co najmniej taką zniżkę jak turecki Botas. I może warto zawczasu mówić głośno o tym, czego od rosyjskiego strony oczekujemy. Im bardziej publiczne i znane będą nasze oczekiwania, im mniej będzie tajemnic a więcej przejrzystości, tym trudniej będzie Gazpromowi narzucać swoje zdanie i torpedować polskie propozycje.