Tym razem przeciwko imigrantom zarobkowym wypowiedział się prezes Bank of England, Mark Carney. Uważa on, że tempo rozwoju brytyjskiej gospodarki jest zagrożone z powodu niskiej produktywności. Z kolei niska produktywność jest wynikiem braku wzrostu płac, czemu z kolei winni są imigranci, głównie z nowych krajów UE, w tym przede wszystkim Polacy, bo jest ich najwięcej. Prezes BoE tak uważa, mimo że kilka dni temu jego instytucja ujawniła, że Brytyjczycy dysponują dzisiaj najwyższymi dochodami od 2007 roku, czyli od czasów kryzysu. — Nie możemy żyć w kraju, w którym imigranci są eksploatowani — wtóruje Carneyowi Yvette Cooper z Partii Pracy.
Tyle, że te niskie płace pozwoliły kwitnąć brytyjskiej gospodarce, pozyskiwać miliardowe inwestycje, właśnie dzięki konkurencyjnemu rynkowi zatrudnienia. Tylko dlatego Wlk Brytania uniknęła recesji, a firmy prywatne w tym kraju były w stanie od roku 2010 stworzyć 2 mln miejsc pracy.
Głos Carneya z pewnością zostanie wysłuchany z uwagą tak w brytyjskim parlamencie, jak i w samej Brukseli, bo słucha się najuważniej tych, którzy mówią mało. A prezes Bank of England nie wypowiadał się w sprawach politycznych od momentu objęcia stanowiska w lipcu 2013 roku. Zapewne dostarczy także paliwa wszystkim, którzy chcą głosować na „nie" w referendum, które ma zdecydować, czy Wielka Brytania pozostanie w Unii Europejskiej, czy też nie. Być może także jest to wsparcie udzielone konserwatywnemu rządowi w czasie, kiedy Europa wypracowuje sposoby jakimi będzie w stanie uporać się z napływem imigracji z Afryki. Ciekawe przy tym, że Carney jest Kanadyjczykiem, czyli pochodzi z raju zbudowanego przez imigrantów i otwartego na świat.
Prezesowi BoE nie podoba się szczególnie to, że imigranci akceptują wydłużone godziny pracy, oraz gotowość do akceptacji warunków, które dla Brytyjczyków są nie do przyjęcia. To spowodowało w Wielkiej Brytanii wzrost zatrudnienia, a jednocześnie wzmocniło konkurencyjność gospodarki tego kraju, mimo silnego umocnienia waluty, z czym BoE nie chce, bądź nie może sobie poradzić.
Carneya wspiera także Gerwyn Davies z prestiżowego Chartered Institute of Personnel and Development. Jego zdaniem Brytyjczykom zostanie cokolwiek w kieszeni i będą mieli więcej pieniędzy, niż tylko kwotę wystarczającą na pokrycie podstawowych wydatków, jeśli imigrantów będzie mniej. Zaś Alp Mehmet, sam tureckiego pochodzenia z MigrationWatch UK alarmuje, że imigranci z innych krajów UE zaniżają nie tylko najniższe, ale i średnie płace. No to w takim razie skąd wziął się 2,2 proc. wzrost płac w I kwartale, w dodatku jest on najszybszy od 2011? Przy tym wskaźnik zatrudnienia dla dorosłych Brytyjczyków wynosi 73,5 proc, a w przypadku mężczyzn nawet 78,4 proc., co także jest rekordem? To także dane banku centralnego.