Rz: W amerykańskiej prasie ostatnio pojawiło się kilka tekstów o tzw. pokoleniu milenijnym. Ci ludzie nie chcą kupować, wolą pożyczać tylko na jakiś czas. Chodzi o auta, ale też meble, sprzęt itp. Czy IKEA też boi się takiego trendu?
Dzisiaj trudno go nie zauważyć, faktycznie pokolenie obecnych 20- czy nawet 30-latków ma zupełnie inne oczekiwania i zwyczaje niż generacja ich rodziców. Jednak nie stało się to z dnia na dzień, w każdej grupie ewoluują przyzwyczajenia choćby związane z zakupami, ale tło jest znacznie szersze. Ma to związek np. z ciągle pojawiającymi się nowymi sposobami robienia zakupów. To już nie tylko internet, to idzie dalej, rozwijają się platformy mobilne, nie wiadomo, co czeka nas w przyszłości. Dlatego trzeba na te trendy odpowiadać.
Czy nowe pokolenie drastycznie ograniczy wydatki konsumpcyjne?
Tego bym nie powiedział. Oczywiście dopóki są młodzi i niezależni mogą żyć w małych mieszkaniach niemal bez wyposażenia. Wszystko się zmienia, gdy tworzą się pary, pojawiają się dzieci. Wtedy pewnych zmian po prostu nie da się uniknąć, podobnie zakupów, i właśnie na to liczymy. W każdym pokoleniu i miejscu na świecie pojawienie się w rodzinie dziecka to moment przełomowy, który zmienia wiele dotychczasowych zwyczajów. Widać to doskonale po naszych sklepach, dlatego nie oczekiwałbym jakiejś ewolucji. Gdy przyjdzie do konkretów okazuje się, że większość osób musi zrealizować podobne potrzeby, i na to właśnie liczymy.
Skoro pojawiają się nowe platformy zakupowe to czy klasyczne sklepy będą dalej potrzebne?