Może to być kompromis i nawet odwołanie referendum. Może być bankructwo tego kraju, wyjście ze strefy euro i wypłynięcie – tutaj akurat komentatorzy są zgodni – na kompletnie nieznane wody, także polityczne. Tak chętnie przytaczane teraz przykłady wcześniejszych bankructw państw dotyczyły innej rzeczywistości ekonomicznej, politycznej i historycznej. Słowem, wiemy, że nic nie wiemy.
Jednak z ostatnich kilkudziesięciu godzin greckiej przepychanki da się wyczytać, o co grają obydwie strony. I nie jest to gra wyłącznie o kolejne miliardy euro pomocy dla Grecji. To przede wszystkim gra o wiarygodność. Szczególnie ważna dla Niemiec i kanclerz Angeli Merkel, głównej orędowniczki dotychczasowego kształtu kolejnych zastrzyków finansowych dla Greków. Merkel musi obronić tę politykę zarówno przed własnymi wyborcami, jak i w wymiarze europejskim. Musi dowieść, że euroland żyje i żyją jego zasady. A w tym momencie oznacza to co chwila powtarzany sprzeciw Niemców wobec wypracowywania z Grekami następnych kompromisów.