W polskich mediach słusznie się podkreśla, że Grecja powinna być dla nas nauczką dotyczącą wyborów ekonomicznych. Nie dowiadujemy się już jednak, jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć.
W ostatnich dniach głośno było o tym, że amerykańscy nobliści, tacy jak Stiglitz czy Krugman, ostro krytykowali Niemcy, wskazując na nieefektywność proponowanych rozwiązań i konieczność umorzenia dużej części greckiego długu. Patrząc z akademickiego punku widzenia, połączenie keynesowskiego interwencjonizmu za unijne pieniądze z umorzeniem długu finansowanym przez niemieckiego i francuskiego podatnika faktycznie szybciej przełożyłoby się na wzrost gospodarczy w Grecji niż wdrożenie rozwiązania, które zostało uzgodnione. Skrzętnie pomijają oni jednak dwa istotne fakty: to nie obywatele USA zapłacą za to rozwiązanie i co ważniejsze, nawet gdyby podatnicy w innych krajach unii monetarnej przełknęli taką pigułkę, nie mają gwarancji, że nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto.