Rz: Małym kamyczkiem wywołał pan lawinę... międzynarodowej krytyki. Mam na myśli pytanie URE do ACER w sprawie niekontrolowanych przepływów prądu na granicy niemiecko-polskiej, które z jednej strony zaburzają pracę naszego systemu, ale z drugiej – wynikają z idei budowania wspólnego rynku energii w UE.
Ten mały kamyk pokazał, że od wielu lat budując wspólny europejski rynek energii nie jesteśmy w stanie się dogadać. Może więc pora wzmocnić siłę naszych argumentów opinią ciała ponadnarodowego czy Komisji Europejskiej. Stąd moje pytanie prawne o zasady handlu obowiązujące na styku systemów. Bo jeśli dziś nawołuje się do budowy transgranicznych połączeń bez zmiany podejścia do tego problemu, to za chwilę będziemy mieli dużo więcej tej krążącej w sposób niekontrolowany energii.
Głosowanie regulatorów poszczególnych państw w tej sprawie przełożono na wrzesień. Dlaczego?
Jest to odpowiedź na prośbę zainteresowanych, którzy chcieli mieć więcej czasu na zapoznanie się z problemem. Temat jest poważny i nie dotyczy tylko Polski, ale też innych krajów np. Czech. To proste pytanie prawne wywołało szereg pytań o wspólny rynek czy naruszanie interesów konsumentów w państwach członkowskich. Dziś te zagadnienia wpisują się w trwającą debatę na temat przyszłej roli ACER i wzmocnienia roli tej instytucji wobec niezależnych regulatorów. Jedno jest pewne - ilość głosów, które zapisały się do tej dyskusji (oprócz bezpośrednio zainteresowanych stron 12 przedstawicieli państw członkowskich), którą wywołaliśmy świadczy o tym, że jest to sprawa precedensowa. Ostatecznie zdecyduje procedura demokratyczna.
Czy w naszym interesie jest scedowanie tych kompetencji – jak chce KE – na poziom europejski czy nawet regionalny i otworzenie granic dla płynącego prądu?