Grzechy pierworodne aukcji LTE

Ceny częstotliwości w niemożliwej do zakończenia licytacji osiągnęły taki poziom, że jej unieważnienie jest jedynym rozwiązaniem – pisze była prezes UKE.

Publikacja: 11.08.2015 21:00

Anna Streżyńska

Anna Streżyńska

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Prowadzona od lutego 2015 r. przez prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) aukcja na częstotliwości pod internet mobilny w technologii LTE (800 MHz) zabrnęła tak daleko, że nie sposób dziś znaleźć choćby jednego optymistę wierzącego w jej rozstrzygnięcie. Operatorzy nie kryją, że pomijając dalsze konieczne koszty inwestycji, ceny za częstotliwości w niemożliwej do zakończenia licytacji osiągnęły taki poziom, że unieważnienie aukcji wydaje się jedynym rozwiązaniem.

Obecny stan odpowiada nielicznym, a na pewno jest szkodliwy dla Skarbu Państwa i dalszego rozwoju dostępu do internetu. Rozstrzygnięcie aukcji nie tylko doprowadziłoby do wzrostu przychodów budżetu (zapewnienie pieniędzy budżetowi nie jest jednak rolą regulatora), ale także byłoby katalizatorem inwestycji i wprowadziłoby szybki internet mobilny w znakomitej większości naszego kraju.

Jednakże patowa sytuacja związana z przebiegiem aukcji nie powinna przysłaniać pierworodnych jej grzechów. Być może, paradoksalnie, brak rozstrzygnięcia aż do teraz jest szansą na ponowne przemyślenie jej sensu i wymagań oraz rozsądne zaplanowanie zagospodarowania rzadkiego dobra, jakim jest pasmo radiowe, w koordynacji z innymi programami rozwojowymi i funduszami europejskimi.

Nie tylko białe plamy

Podstawowym grzechem pierworodnym aukcji jest obligatoryjne pokrycie siecią LTE prawie całego obszaru Polski przez operatorów, którzy zdobędą licencje na pasmo. Zgodnie z wymaganiami aukcji, jest to teren niemal 2400 spośród 2479 gmin w kraju, który z obszaru Polski wyłącza tylko gminy miejskie. Takie założenie oznacza, że w większości przypadków szybkim dostępem do mobilnego internetu zostaną objęte zarówno tzw. białe, jak i miejsca, gdzie zostanie on dostarczony także w inny sposób.

Obligatoryjne pokrycie internetem mobilnym powinno dotyczyć tych obszarów, na których nie ma szans na inne inwestycje. Kwintesencją złego zaplanowania wymagań aukcyjnych jest fakt, że obligatoryjne obszary pokrycia mobilnym internetem w 90 proc. przypadków pokrywają się z węzłami i zasięgiem lokalnych sieci szerokopasmowych budowanych z funduszy unijnych, których rozliczenie ma się zakończyć do końca 2015 r. (15 tys. km sieci lokalnych). Kolejne sieci dostępowe budowane w latach 2016–2020 z funduszy unijnych będą także pokrywać się z obligatoryjnym pokryciem LTE, bo będą korzystały z wcześniej wybudowanych węzłów szkieletowych sieci regionalnych. Mamy więc do czynienia z paradoksalną sytuacją, gdzie wykorzystanie środków unijnych ma niwelować białe plamy, ale w praktyce pokrywać się będzie z pokryciem obligatoryjnym finansowanym przez firmy prywatne (gdyby aukcja została rozstrzygnięta).

Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, jeśli uznamy zgodnie z wytycznymi szerokopasmowymi Komisji Europejskiej z 2013 r., że w określonych warunkach LTE to standard NGA [sieć dostępu nowej generacji – red.]. W takiej sytuacji zaniechanie rozstrzygnięcia aukcji może być zbawienne i obronić nasz kraj przed utratą dużej puli pieniędzy unijnych.

Drugim grzechem pierworodnym aukcji jest jej rozstrzygnięcie, które siłą rzeczy musi dyskryminować jednego lub więcej graczy rynkowych. Zgodnie z założeniami aukcji, maksymalnym pasmem, które może otrzymać licytująca strona jest 2 x 10 MHz z całego zakresu, który wynosi 25 MHZ. Jak wiadomo, LTE 800 jest częstotliwością pozwalającą relatywnie tanim kosztem na udostępnienie mobilnego internetu na terenie całego kraju. Jednocześnie, obserwując dane finansowe i biznesowe dowolnego operatora mobilnego na świecie, łatwo zauważyć, że z roku na rok rośnie ilość przesyłanych danych w sieciach komórkowych i że to właśnie przesył danych jest jednym z kluczowych czynników wzrostu lub utrzymania status quo dla graczy rynkowych. Potwierdzają to także dane opublikowane przez UKE w raporcie o stanie rynku telekomunikacyjnego za 2014 r.

Perspektywa, że z czterech działających na rynku graczy tylko dwóch otrzyma zakres pasma wystarczający do uruchomienia przesyłu danych w całym kraju, bez konieczności jego hurtowego odkupu, jest mało atrakcyjna dla graczy, którzy tych częstotliwości nie dostaną. Wręcz skazuje ich na to, że będą odstawać od peletonu. Czyli regulator, zamiast działać dla rozwoju rynku sposobem zdefiniowania aukcji, może doprowadzić do redukcji konkurencyjności.

Problem z LTE Advanced

Trzecim pierworodnym grzechem aukcji jest wyeliminowanie – ponownie przez sposób zdefiniowania aukcji – możliwości uruchomienia technologii LTE Advanced. Ta technologia bardzo elastycznie zarządza pasmem i tym samym daje operatorom bardzo dużo nowych możliwości zaoferowania kilkakrotnie wyższych przepływności w porównaniu z LTE.

Jednak ma ona i swoje wymagania: otóż jej podstawowym wymaganiem jest szerokość pasma min. 2 x 15 MHz. Sposób zdefiniowania aukcji wyklucza możliwość uzyskania pasma o takiej szerokości samodzielnie przez któregokolwiek z graczy. To z kolei oznacza, że dobro rzadkie, jakim są częstotliwości radiowe, zostałoby rozdysponowane w sposób uniemożliwiający ich efektywne wykorzystanie. Ponownie warto zauważyć, że taki rozwój wypadków nie stymulowałby dalszego rozwoju rynku, a raczej sprzyjał zachowaniu technologicznego status quo i wręcz powodował opóźnienie technologiczne polskiego rynku w stosunku do reszty UE.

Po przeanalizowaniu wyżej opisanych grzechów pierworodnych aukcji wydaje się, że aktualny stan rzeczy, czyli nierozstrzygnięcie aukcji do tego pory, jest wręcz korzystny: nie zapadły decyzje, które na lata mogą polski rynek telekomunikacyjny zatrzymać lub nawet cofnąć w rozwoju. W związku z powyższym powtórzę po raz kolejny: należy jak najszybciej unieważnić aukcję, przemyśleć na nowo jej przyszły kształt oraz przystąpić do rozdysponowania częstotliwości radiowych w sposób najbardziej atrakcyjny dla rynku i jego klientów oraz spójny z innymi działaniami rządu.

Uważam, że są dwa rozwiązania godne uwagi. Jednym z nich to utworzenie operatora hurtowego, kontrolowanego przez UKE i UOKiK, świadczącego usługi na rzecz innych operatorów. Operator taki dysponowałby częstotliwościami, na których można uruchomić technologię LTE Advanced i usługę przesyłu danych lub dostępu do elastycznie zarządzanego przydziału pasma i oferowałby usługi czterem istniejącym operatorom na zasadzie niedyskryminacji.

Operator taki z racji pozycji swego rodzaju monopolisty musiałby być poddawany szczególnym kontrolom i monitoringowi. Niemniej koncepcja ta wykluczyłaby możliwości dyskryminacji poszczególnych graczy oraz pozwoliłaby na optymalne wykorzystanie pasma radiowego.

Drugim rozwiązaniem, które jest trudniejsze do wprowadzenia z technicznego punktu widzenia, jest podział powierzchni kraju na cztery obszary. W każdym z nich, jeden z istniejących operatorów komórkowych byłby zobowiązany do świadczenia usług hurtowych dla innych operatorów na bazie całego dostępnego spektrum, dającego w sumie ogromne możliwości transmisyjne.

Wadą tego pomysłu, oprócz konieczności rozwiązania kwestii technicznych w szczególności kwestii obsługi połączeń osób poruszających się na granicach stref, jest także konieczność zapewnienia niedyskryminacji. Każdy z operatorów świadczący usługi detaliczne na danym terenie naturalną koleją rzeczy może być zainteresowany promowaniem i zapewnieniem lepszej jakości dla swoich klientów detalicznych kosztem usług świadczonych na rynku hurtowym swoim konkurentom.

Zadanie dla regulatora

W obu zatem rozwiązaniach niezbędna jest aktywność regulatora. W ramach obu koncepcji jednym z pierwszych zadań powinno być powiązanie wymagań z Programem Operacyjnym Polska Cyfrowa (POPC) z możliwością świadczenia radiowego dostępu do internetu tak, by wszystkie technologie spełniające wymagania NGA w maksymalny sposób pokryły obszar całego kraju wzajemnie się uzupełniając, a nie nakładając.

Jakikolwiek wariant i sposób dalszego postępowania wyda się nam najlepszy, jedno jest pewne: rozstrzygnięcie aukcji na obecnie zdefiniowanych warunkach jest nie tylko mało prawdopodobne, ale przede wszystkim byłoby szkodliwe dla rynku, jego rozwoju i aspiracji polskiego społeczeństwa cyfrowego.

Prowadzona od lutego 2015 r. przez prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) aukcja na częstotliwości pod internet mobilny w technologii LTE (800 MHz) zabrnęła tak daleko, że nie sposób dziś znaleźć choćby jednego optymistę wierzącego w jej rozstrzygnięcie. Operatorzy nie kryją, że pomijając dalsze konieczne koszty inwestycji, ceny za częstotliwości w niemożliwej do zakończenia licytacji osiągnęły taki poziom, że unieważnienie aukcji wydaje się jedynym rozwiązaniem.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił