Przy tym wyniki przeładunkowe portów są znacznie lepsze, niż zakładały to, także optymistyczne, prognozy. A przecież nie brakowało opinii, że trend wzrostowy długo się nie utrzyma. Zarządy portów teraz mają nadzieję, że pod koniec roku będą mogły informować o kolejnych rekordach. Tym bardziej że wreszcie ruszy na dobre wielki szlak towarowo-turystyczny łączący Skandynawię z Europą Południową.
Dobrze byłoby, żeby jeszcze ruszyła żegluga śródlądowa, chociażby tylko Odrą, jak to kiedyś było. Byłaby to kolejna naturalna i ekologiczna droga dla transportu z północy na południe, i Polski, i Europy. Do tego atrakcyjna oferta turystyczna podróży po granicy polsko-niemieckiej.
Szkoda tylko, że nie ziściły się plany innych szlaków transportowych także prowadzących przez Polskę. Wielkie nadzieje wiązano z „jedwabnym szlakiem", mówiono o reaktywacji „szlaku bursztynowego". O ożywieniu portów mówiono wtedy niewiele. I okazało się, że jeśli są warunki, to biznes przychodzi sam.
Tyle że i temu biznesowi chyba trzeba pomóc. Nie wystarczy jedna autostrada z Gdańska na południe i parę innych dróg, nawet nie szybkiego ruchu, które są do autostrady równoległe. Każdy biznes potrzebuje infrastrukturalnego wsparcia. Na razie zrozumiały to porty, które wróciły do potężnych inwestycji – prawie miliardowych – jak jest to w Gdańsku. Zorientowały się, że pracują nie tylko dla Polski, ale i krajów położonych na południe od naszej granicy, i nie mają dostępu do morza.
Zrozumiała to i kolej planująca potężne inwestycje, bo teraz kluczowy będzie czas, w jakim towary można przewieźć przez Polskę. Im szybciej, tym skuteczniej będziemy w stanie konkurować z wielkimi portami niemieckimi. A jeszcze do niedawna wydawało się to nieosiągalne.