Nietrudno odpowiedzieć na pytanie, kto zarządza nastrojami w globalnej gospodarce. W ostatnich ośmiu latach 50 czołowych banków centralnych na świecie przeprowadziło łącznie 673 obniżki stóp procentowych, włączając do tego ostatnią dokonaną przez Bank Anglii (BoE – red.), sprowadzającą stopy w Brytanii do poziomu najniższego w jego 322-letniej historii. Na świecie stopy procentowe spadały w tym okresie średnio raz na trzy dni z transakcjami finansowymi.
W globalnej gospodarce króluje wiara w niski, bezinflacyjny wzrost, ultraniskie stopy i hiperaktywność banków centralnych. Banki stały się największymi inwestorami na rynku finansowym. EBC wraz z Bankiem Japonii (BoJ) skupują miesięcznie aktywa warte ponad 180 mld dol. Próby reanimowania przez banki centralne zagregowanego popytu mają swoją wymierną cenę. Przede wszystkim wpływają na rynkową cenę pieniądza, zakłócając tradycyjne relacje, gdzie cena rośnie wraz z wydłużaniem się okresu inwestowania.
Wypłaszczenie, a w niektórych przypadkach nawet inwersja krzywej dochodowości, tradycyjnie uznawane było za symptom stagnacji lub recesji. Teraz krzywa jest płaska jak naleśnik, choć o recesji i załamaniu światowej gospodarki nikt serio nie myśli. To powoduje jeszcze większą niepewność, bo inwestorzy stracili prowadzący ich kompas w postaci sygnałów płynących z rynku.
Jeszcze trzy lata temu średni spread między dwuletnimi a dziesięcioletnimi obligacjami amerykańskimi sięgał 228 pkt, dziś spadł poniżej 78 pkt. W przypadku brytyjskich Gilts jest jeszcze gorzej: tu nastąpiło zawężenie spreadu z 201 do 58 pkt. Spread w przypadku niemieckich Bunds sięgał 150 pkt. baz., a obecnie nie przekracza 53 pkt. Japonia jest przykładem skrajnym: w zasadzie nie ma tu różnicy, czy pożyczasz na dwa czy na dziesięć lat, bo spread spadł z 65 pkt do 6 pkt.
Problem polega nie tylko na potężnych dystorsjach na rynku finansowym, które towarzyszą działalności banków centralnych. Ważny jest też ich społeczno-polityczny kontekst. Masywne spadki rentowności generują gigantyczne zyski dla tych, którzy spekulują długiem rządowym, ale nie mają znaczenia dla tej większości, która żadnych aktywów nie ma.