Administracja publiczna i spółki Skarbu Państwa, po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych na długo zamroziły przetargi. Od kilku miesięcy widoczne jest jednak wyraźne ożywienie. Jego źródłem są głównie instytucje z sektora zdrowia. Wielkość i wartość zamówień jednak nie poraża. Duże przetargi informatyczne dopiero przed nami. Ale widać, że giganci – jak Comarch, Asseco, czy SAP – i tak mogą obejść się smakiem. Zmienił się bowiem sposób podejścia instytucji i spółek państwowych do kupowanych usług IT.

Administracja woli informatyzować się sama, stawiając na krótkookresowy wynajem informatyków na tzw. dniówki. Zjawisko to, nazywane body leasingiem (z ang. wynajem ciał), zyskuje w Polsce na znaczeniu. I trudno się dziwić. Gwałtownie rosnący popyt na pracowników IT, spowodowany rozwojem informatycznym firmy, sprawia, że muszą one dzielić się wykwalifikowanymi osobami. Jako zaletę można wskazać również fakt, że outsourcing specjalistów dywersyfikuje rynek opanowany przez gigantów. W efekcie daje dojść do głosu mniejszym firmom IT, które dotąd były zdominowane przez konkurencję.

Jednak paradoksalnie cały ten proces może odbyć się ze szkodą dla zamawiających. Outsourcing bywa bowiem niezwykle ryzykowny. Korzyści, wynikające z oszczędności związanych z wynajęciem informatyków, przysłaniają zagrożenia. W administracji publicznej nie ma dziś wielu fachowców IT, a bez nich body leasing się nie sprawdzi. Ideą takiej formuły zamówień jest bowiem przejęcie przez zamawiającego odpowiedzialności za to, by wynajęci ludzie zmierzali do celu, który został im wyznaczony. Kontrola i egzekwowanie zadań od wynajętych na godziny informatyków mogą okazać się nieskuteczne, by doprowadzić ważne projekty IT do końca.