Najnowsze dane GUS za sierpień sugerują, że zapowiadane przez ekonomistów przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń właśnie się zaczyna. W kolejnych miesiącach może nieprzyjemnie zaskoczyć firmy, gdyż konkurencja o kandydatów do pracy będzie rosła. Pokazują to ogłoszone na początku września wyniki dwóch badań pracodawców, które przeprowadziły agencje Randstad oraz Work Service. Około 40 proc. ankietowanych deklaruje, że w najbliższych miesiącach będzie szukać pracowników. To rekord w historii tych sondaży, który oznacza wzrost presji płacowej. Na wzrost podaży kandydatów do pracy trudno liczyć. Wręcz przeciwnie – jesienią, gdy z rynku odejdzie część nowych emerytów, będzie ich jeszcze mniej. Nie wiadomo, czy zastąpią ich Ukraińcy, którzy pomagali dotychczas łagodzić braki kadrowe w wielu branżach, ograniczając też presję na wzrost płac. Agencje zatrudnienia przyznają, że także na Ukrainie coraz trudniej dziś o pracowników chętnych do przyjazdu do Polski. Zwracają też uwagę, że oczekiwania płacowe Ukraińców wyraźnie wzrosły, szczególnie po tym, gdy w czerwcu Unia Europejska zniosła dla nich wizy, co mogło być jednym z czynników wspierających sierpniowy wzrost płac w Polsce. Pracodawcy muszą się więc oswoić z wciąż nową dla wielu z nich sytuacją – tania praca przestaje już być naszą przewagą konkurencyjną, a pracowników trzeba będzie umieć wyszukać i wykształcić.
Niewykorzystaną wciąż rezerwą kadrową jest liczna grupa biernych zawodowo Polaków. Według danych GUS w II kwartale tego roku ok. 5,3 mln osób w wieku produkcyjnym nie miało ani nie szukało pracy. Prawie 350 tys. biernych zawodowo było zniechęconych bezskutecznością jej szukania. Może warto się tą grupą zainteresować?