W akcie oskarżenia przeciw doktorowi G., który we wtorek trafił do sądu, śledczy opisują szczegóły korupcyjnych transakcji.
Lekarz miał przyjmować głównie pieniądze: od kilkuset złotych do nawet 13 tys. zł. Dowodami korupcji mają być też „prezenty”: złoty sygnet za 300 zł, wódki Dębowa i Sambuka oraz wino za 40 zł.
Jedni pacjenci twierdzą, że G. natarczywie domagał się łapówek, inni dawali je, bo „wyczuwali”, że chciał pieniędzy. O żądanie łapówek oskarżają lekarza głównie rodziny pacjentów, którzy zmarli po zabiegach. Z kolei osoby sfilmowane ukrytą kamerą, którą w gabinecie G. pod koniec 2006 r. zainstalowało CBA, twierdzą: to był prezent, nie łapówka. – To mały koniak na podziękowanie – tłumaczą.
Jak lekarz miał się domagać łapówek? Pacjent Wacław B. miał usłyszeć, że powinien wyłożyć na jego oddział 2 – 3 tys. zł. – Uznałem to za żądanie łapówki i odmówiłem. Wtedy G. kazał mi nie zapominać, że idę na operację i „może być różnie” – wynika z zeznań pacjenta.
13 tys. zł w kilku ratach miał wziąć dr G. od jednego z pacjentów