– Mój teść jest niesprawny po udarze. Po wyjściu ze szpitala czekał na wózek inwalidzki prawie dwa tygodnie, balkonik dostaniemy dopiero w styczniu – opowiada pani Katarzyna z Żarnowca na Podkarpaciu. – Tymczasem oba te urządzenia są mu bardzo potrzebne. Balkonik do ponownej nauki chodzenia i rehabilitacji, wózek po to, by w ogóle mógł się ruszyć z łóżka.
Kolejki po sprzęt medyczny ostatnio narastają. Wcześniej Narodowy Fundusz Zdrowia traktował zlecenia na sprzęt wydawane przez lekarza tak samo jak recepty: potwierdzał je i chory mógł liczyć na dopłatę.
Od kilku tygodni tego nie robi. Najpierw były sygnały, że trzeba czekać na wózek w Kujawsko-Pomorskiem. Problemy pojawiły się też na Podkarpaciu. W Małopolsce NFZ wprowadził ograniczenia w potwierdzaniu zleceń na protezy kończyn, gorsety i kołnierze ortopedyczne, obuwie ortopedyczne, wózki inwalidzkie dla dorosłych. W kolejce trzeba też czekać na materac i poduszkę przeciwodleżynową, które są niezbędne osobom zupełnie niewstającym z łóżka. Na Lubelszczyźnie czeka się m.in. na aparaty słuchowe, a sprzęt ortopedyczny bez kolejki dostają tylko osoby po operacjach i zabiegach.
Konsekwencje? – Odsyłają mnie od Iwana do Pogana – mówi córka 89-letniej kobiety z Krakowa. Jej matka jest całkiem niesprawna, choruje na alzheimera.
– Mam materac przeciwodleżynowy, wózek, ale potrzebny jest jeszcze pionizator, który pozwoliłby mi podnosić ją z łóżka. Byłaby to dla mnie duża ulga w opiece. Sama go nie kupię, bo kosztuje prawie 7 tys. zł – opowiada. – Gdy zgłosiłam się do NFZ ze zleceniem na sprzęt wydanym przez lekarza, dostałam dokument, który mówi, że mam potwierdzić to zlecenie dopiero w styczniu.