Rząd zakłada, że podwyższając od stycznia 2014 r. o 5 proc. akcyzę na wyroby tytoniowe i 15 proc. na alkohol, doprowadzi do zwiększenia wpływów do bud- żetu o 780 mln zł. To może być zbyt optymistyczne założenie, bo coraz więcej osób rezygnuje z palenia tradycyjnych papierosów na rzecz ich elektronicznych odpowiedników. A te nie są obłożone akcyzą.
Palą na wykładach
Z najnowszego raportu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową przygotowanego na zlecenie Philip Morris Polska Distribution wynika, że rynek elektronicznych papierosów przekroczył w Polsce już 5 proc. I bardzo szybko się rozwija. Z takich papierosów korzysta ponad 900 tys. palaczy. W porównaniu z sytuacją sprzed roku ich liczba wzrosła niemal o 100 proc.
– Ludzie wybierają takie papierosy, bo są obecnie bardzo modne. Można je palić w miejscach publicznych, bez problemu sprzedawane są dzieciom i młodzieży – tłumaczy prof. Mariusz Jędrzejko, pedagog specjalizujący się w leczeniu uzależnień.
Potwierdza to Tomek, student jednej z warszawskich uczelni. – U mnie na wydziale jest wśród studentów jakieś dziwne przekonanie, że jak ktoś ma elektronicznego papierosa, to jest bardziej cool. Studenci wyciągają je nawet na wykładach. Raz koleżanka zaczęła nawet palić na egzaminie, ale profesor jej to wybił z głowy – opowiada.
Popularności e-papierosom przysparza cena. Na początek trzeba wprawdzie wyłożyć za najtańszy około 100 zł, a droższy – w granicach 300 zł, ale za najmniejszy wkład z nikotyną (10 ml) płaci się w sklepie internetowym tylko 11 zł. Producenci chwalą się, że zastępuje on nawet dziesięć paczek papierosów. A te kosztują po kilkanaście złotych.