Przesądzony jest los trzech więziennych szpitali: we Wrocławiu, Barczewie i jednego z największych: przy Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów, gdzie w zeszłym roku leczyło się łącznie ponad 2 tys. skazanych.
Część skazanych trafi do placówek publicznych, ponieważ sąsiednie więzienne są za daleko, by wozić chorych.
– Trudno sobie wyobrazić, by groźni przestępcy leżeli na ogólnej sali razem ze zwykłymi pacjentami. To muszą być specjalne oddziały zamknięte dozorowane przez funkcjonariuszy – mówi „Rz" dr Cezary Tatarczuk, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uczelni Kwiatkowskiego w Gdyni.
W kraju jest dziś 13 szpitali więziennych (i ok. 150 ambulatoriów). Restrukturyzację, która w praktyce oznacza likwidację, przejdzie więc aż jedna czwarta z nich.
W likwidowanych szpitalach jest w sumie ok. 260 łóżek. W ubiegłym roku hospitalizowano w nich ponad 2,1 tys. osób, przy czym najwięcej, bo ponad połowę, w szpitalu przy warszawskim areszcie. Dziś jest tu oddział chorób wewnętrznych z pododdziałem dla nosicieli wirusa HIV, ortopedyczno-urazowy, chirurgia, psychiatria i intensywna opieka. Tylko na chirurgii lekarze udzielili tu 2 tys. konsultacji, a w pracowni RTG przyjęli 4,5 tys. osób.