Pielęgniarki i związkowcy są wzburzeni planami reformy zdrowia, która zakłada, że minister przestanie narzucać szpitalom minimalną liczbę zatrudnianych pielęgniarek. Ma się tak stać, gdy wejdą w życie przepisy o przekształceniu szpitali w spółki.
– Brak wystarczającej liczby pielęgniarek zagraża bezpieczeństwu pacjentów – ostrzega Zdzisław Bujas, wiceszef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Związki zawodowe obliczają, że już w tej chwili w szpitalach brakuje około 50 tysięcy pielęgniarek. Wszystkich zatrudnionych jest ok. 200 tysięcy. Zdarza się, że na jedną pielęgniarkę przypada 40 pacjentów.
– Na bloku operacyjnym neurochirurgii pracuje 12 pielęgniarek, a powinno dwa razy tyle. W czasie operacji muszą nas wspierać salowi! Na chirurgii plastycznej, gdzie leżą pacjenci np. po przeszczepie skóry, dyżuruje jedna pielęgniarka. Nie jest zdolna podnieść pacjenta, któremu trzeba zmienić opatrunek – opowiada Małgorzata Hirzewska ze Szpitala im. Barlickiego w Łodzi.
– Przepisy o minimalnych normach zatrudnienia są permanentnie łamane – mówi Urszula Michalska z OPZZ. – Powinno się je wzmocnić, a nie z nich rezygnować, bo nic nie będzie zmuszało dyrektora szpitala przekształconego w spółkę do poszukiwania pracowników, oferowania im lepszych płac. Pielęgniarki nadal będą odchodzić z zawodu.