Miliard złotych mniej dla NFZ

Fundusz prawdopodobnie nie dostanie tylu pieniędzy, ile planował. To skutek gorszych prognoz na przyszły rok. Szpitale kliniczne pierwsze odczuwają kryzys

Publikacja: 10.12.2008 04:38

Dyrektorzy szpitali klinicznych nie chcą podpisać z NFZ kontraktów na leczenie w przyszłym roku: „Warunki proponowane przez fundusz są równoznaczne ze zgodą na lawinowe zadłużanie się szpitali klinicznych i instytutów. Wiąże się to z trudnymi do wyobrażenia skutkami dla pacjentów i całego systemu ochrony zdrowia” – napisali wczoraj w oświadczeniu.

– Gdybyśmy przyjęli proponowane stawki, musiałbym obniżyć pensje w szpitalu o 10 procent. Dlatego nie mogę tego kontraktu podpisać – mówi Bogusław Poniatowski, dyrektor Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Brak porozumienia grozi komplikacjami dla pacjentów. – Nasz kontrakt z NFZ kończy się 31 grudnia. Jeśli nie podpiszemy nowej umowy, to od stycznia nie będę miał podstawy, by przyjmować bezpłatnie pacjentów – mówi Poniatowski. – Może to doprowadzić do sytuacji, że chorzy będą musieli zapłacić za zabieg w kasie szpitala, a potem domagać się zwrotu pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia, który ich przecież ubezpiecza.

To najczarniejszy scenariusz. – Mam nadzieję, że nim dojdzie do niego, uda nam się porozumieć – mówi dyrektor Mieczysław Pasowicz z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego.

Dyrektorzy powołali zespół negocjacyjny i spierają się z NFZ o cenę punktu (za każdego przyjętego pacjenta szpital dostaje określoną liczbę punktów uzależnioną od tego, jakie zabiegi mu wykonuje). Fundusz chce za każdy punkt płacić 51 zł. Dyrektorzy: przynajmniej 57 zł. – A naprawdę w tak specjalistycznym szpitalu jak nasz powinno być 63 zł – uważa Sławomir Janus, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.

Resort zdrowia przekonuje jednak, że warunki finansowe szpitali poprawiły się w lipcu, gdy zaczęły się one rozliczać z NFZ w bardziej korzystny sposób. – Gdyby połączyć lepsze finansowanie z lipca z tym, co obecnie proponuje NFZ, okazałoby się, że dyrektorzy już uzyskali to, do czego dążą – przekonuje Jakub Szulc, wiceminister zdrowia.

Dodatkową propozycją dla szpitali miała być lepsza wycena najbardziej specjalistycznych zabiegów, które są wykonywane głównie w szpitalach klinicznych. Lista dopiero powstaje w NFZ i urzędnicy nie chcą jej ujawniać. – Trudno, byśmy ją przyjęli, skoro wciąż nie znamy szczegółów – mówi Pasowicz.

Fundusz stanowczo twierdzi, że w obliczu kryzysu ceny za punkt podwyższyć nie może. – Projekt planu finansowego tworzyliśmy we wrześniu, a wtedy spodziewaliśmy się, że w przyszłym roku będzie wysoki wzrost gospodarczy. Dzisiaj te prognozy skorygowano. Po raz pierwszy od pięciu lat musimy obniżyć plan finansowy, a kontrakty na leczenie muszą być dostosowane do realiów – mówi Edyta Grabowska, rzecznik NFZ.

Nieoficjalnie mówi się o obniżeniu 54-miliardowego budżetu NFZ na przyszły rok o miliard złotych. Spokojniejsi są przedstawiciele resortu zdrowia. – Sytuacja na rynkach finansowych jest tak niestabilna, że trudno prognozować, jaka będzie za kilka miesięcy. Korekta planu w dół jest prawdopodobna, ale o jaką kwotę – trudno na razie powiedzieć – mówi Szulc.

Z całą pewnością jednak pieniędzy nie może być mniej niż 49 mld zł. Tyle NFZ przeznaczył na leczenie w tym roku. I tej kwoty obniżyć nie może – tak mówi ustawa.

Dyrektorzy szpitali klinicznych nie chcą podpisać z NFZ kontraktów na leczenie w przyszłym roku: „Warunki proponowane przez fundusz są równoznaczne ze zgodą na lawinowe zadłużanie się szpitali klinicznych i instytutów. Wiąże się to z trudnymi do wyobrażenia skutkami dla pacjentów i całego systemu ochrony zdrowia” – napisali wczoraj w oświadczeniu.

– Gdybyśmy przyjęli proponowane stawki, musiałbym obniżyć pensje w szpitalu o 10 procent. Dlatego nie mogę tego kontraktu podpisać – mówi Bogusław Poniatowski, dyrektor Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Brak porozumienia grozi komplikacjami dla pacjentów. – Nasz kontrakt z NFZ kończy się 31 grudnia. Jeśli nie podpiszemy nowej umowy, to od stycznia nie będę miał podstawy, by przyjmować bezpłatnie pacjentów – mówi Poniatowski. – Może to doprowadzić do sytuacji, że chorzy będą musieli zapłacić za zabieg w kasie szpitala, a potem domagać się zwrotu pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia, który ich przecież ubezpiecza.

Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"