Pielęgniarki i położne publicznych placówek ochrony zdrowia mają – w myśl wchodzącej dziś w życie nowelizacji [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=385228]ustawy o zakładach opieki zdrowotnej[/link] – otrzymać podwyżki wynagrodzeń. Źródłem pieniędzy ma być wzrost wartości kontraktów na świadczenia zdrowotne. Ustawodawca postanowił, że trzy czwarte z 40 - proc. wzrostu wartości kontraktów w kolejnym roku pójdzie na podniesienie uposażeń pielęgniarek i położnych. Reszta zasili kieszenie innych pracowników ZOZ. Ma tak być do końca 2012 r. Czy rzeczywiście?
– Tego typu rozwiązania dla jednej grupy zawodowej zabijają dialog społeczny. Służba zdrowia to zespół naczyń połączonych i wszyscy pracownicy, którzy realizują kontrakty na świadczenia zdrowotne, powinni zostać docenieni finansowo. Związek przyjął stanowisko krytycznie oceniające nieprzygotowanie finansów na kontrakty w nowym roku. Wchodzący w życie przepis będzie martwy, bo nie będzie zwyżek wartości świadczeń zdrowotnych – wyjaśnia Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”.
– To dyrektor szpitala powinien samodzielnie decydować o wysokości płac i podwyżkach. Preferowanie ustawowe jakiejkolwiek grupy zawodowej rodzi tylko konflikty w zakładzie pracy – mówi Grzegorz Byszewski, ekspert Pracodawców RP.
Elżbieta Buczkowska, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, nie wątpi, że pielęgniarki zasługują na podwyżki. Obawia się, że nowelizacja tylko pogłębi konflikty płacowe i nie wszystkie pielęgniarki i położne skorzystają z podwyżki.
– Są dyrektorzy placówek, którzy zrobią wszystko, by do podwyżek nie doszło, i będą omijać przepisy. Pielęgniarki i położne coraz częściej wykonują zawód w formie samozatrudnienia, czyli kontraktu cywilnego. Podwyżki są dla pracowników. Tak więc pielęgniarki kontraktowe ich nie dostaną, bo dyrektorzy szpitali doprowadzą do tego, by przechodziły na samozatrudnienie – podnosi Elżbieta Buczkowska.