Realizuje się czarny scenariusz, przed jakim ostrzegali lekarze i aptekarze, oprotestowując nową ustawę refundacyjną, która 1 stycznia weszła w życie. Zawalił się system wypisywania recept przez lekarzy, wydawanie medykamentów przez aptekarzy, chorzy nie mogli nawet sprawdzić, do jakich leków refundowanych mają prawo, bo przez większość dnia strona WWW Ministerstwa Zdrowia się zawieszała. Rząd tymczasem nie zaproponował żadnego rozwiązania problemu.
Lekarskie związki zawodowe twierdzą, że w proteście "pieczątkowym" – czyli pozostawianiu NFZ decyzji, do jakiej refundacji chory ma prawo – uczestniczy 75 proc. medyków.
Recepty z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ" trafiają do aptek w całym kraju. Efekt? – Pacjenci albo odchodzą z kwitkiem, albo płacą za lek pełną cenę – mówi Helena Borowiak, właścicielka szczecińskiej apteki. Czesław Miś z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy dodaje, że sam wypisał sobie w poniedziałek taką "opieczętowaną" receptę. – Zapłaciłem pełną cenę leku, bez refundacji – mówi.
Lekarze domagają się pilnej zmiany ustawy, która pozwala nałożyć na nich karę za nieprawidłowo wypełnioną receptę, np. danych o ubezpieczeniu pacjenta. – W ten sposób można zniszczyć lekarza – mówi Agnieszka Rubinowska, lekarka, która współorganizowała protest na portalu Konsylium24.
Lekarze przepisują leki bez refundacji, więc obowiązek weryfikowania, czy przysługuje na niego zniżka, spada na aptekarzy. To oni sprawdzają, czy pacjent jest ubezpieczony: niektórzy proszą o podpisanie oświadczenia, inni o pokazanie legitymacji emeryta.