Zanim nadejdzie epidemia

W czasach coraz mniej skutecznych antybiotyków lekarze namawiają, by się szczepić.

Publikacja: 25.11.2013 01:02

Są rodzice, którzy nie poddają swoich dzieci nawet obowiązkowym szczepieniom

Są rodzice, którzy nie poddają swoich dzieci nawet obowiązkowym szczepieniom

Foto: Rzeczpospolita, Michał Walczak Michał Walczak

Marta, lekarka na trzecim roku specjalizacji w szpitalu dziecięcym w dużym mieście, z nikim nie kłóci się tak jak z rodzicami, którzy nie szczepią dzieci.

– Kiedy słyszę, że mam psi obowiązek wyleczyć dziecko, choć matka lub ojciec skazali je na zakażenie ciężką chorobą, kończy mi się uprzejmość – przyznaje. Nigdy jeszcze nie odmówiła przyjęcia dziecka, którego nie poddano obowiązkowym szczepieniom, ale kilka razy powiedziała rodzicom, co o nich myśli.

Dlaczego nie chorujemy

Liczba Polaków, którzy odmawiają szczepienia swoich dzieci, od 2009 r. rośnie o 15–20 proc. rocznie. W 2012 r. nie zaszczepiono 5,3 tys. dzieci. Jeśli to tempo się utrzyma, grozi nam wysyp chorób zakaźnych i związanych z nimi powikłań, bo żeby populacja była chroniona przed chorobami, tzw. stan zaszczepienia nie może być niższy niż 85 proc. W Polsce ocenia się go dziś na 95 proc.

Choć istnieje obowiązek szczepień, w praktyce rodziców nie można do niczego zmusić. Sanepid może jedynie do nich nakłaniać, poprosić o interwencję pomoc społeczną, ewentualnie wystąpić do wojewody o nałożenie grzywny w wysokości do 1500 zł. Za „uporczywe uchylanie się od szczepienia dzieci" do więzienia jednak nikt nie pójdzie.

– I słusznie – uważają zrzeszeni m.in. w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP", którzy twierdzą, że obowiązek szczepień jest niezgodny z konstytucją i powinien zostać zniesiony. Postulują, żeby w Polsce, podobnie jak w innych krajach, o podaniu dziecku szczepionki decydowali rodzice.

Ich głównym argumentem jest zagrożenie niepożądanymi odczynami poszczepiennymi (NOP), do których należą poważne reakcje ze strony układu nerwowego, takie jak uszkodzenie mózgu czy nawet wstrząs septyczny. Jednak zdaniem lekarzy ryzyko powikłań jest niewielkie, a na pewno niewspółmierne do korzyści płynących ze szczepień.

– Obok czystej wody i antybiotyków szczepienia są najważniejszym sposobem zapobiegania zakażeniom. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy mamy coraz mniej skutecznych antybiotyków. Trzeba pamiętać, że antybiotyki działają jedynie na bakterie, a choroby zakaźne wywoływane są przez wszystkie grupy drobnoustrojów – mówi prof. Waleria Hryniewicz, konsultant krajowy w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej.

I podkreśla, że postawę rodziców odmawiających szczepienia dzieci uważa za nieodpowiedzialną i nieobywatelską.

– Może prawdopodobieństwo, że dzieci tych ludzi zachorują, jest niewielkie, ponieważ wszystkie inne są szczepione i mamy odporność populacyjną, ale przecież mogą pojechać za granicę i tam zetknąć się z chorobą, albo zarazić się od chorego, który przyjedzie do Polski – tłumaczy.

Wracają plagi zapomniane

Choć wiele chorób z obowiązkowego kalendarza szczepień, takich jak polio, występuje bardzo rzadko, to w ostatnich latach w USA rozpoznano przypadek polio zawleczony z Tadżykistanu, a w Izraelu – z Syrii. W Polsce, po rozpadzie Związku Radzieckiego, kiedy programy zdrowotne zaczęły tam szwankować, odnotowano kilka przywiezionych stamtąd przypadków błonicy. Rozpoznali je starsi lekarze, którzy znali symptomy choroby z czasów studiów i wczesnej młodości.

– Niektórzy myślą, że można się nie szczepić. Tymczasem to właśnie wyszczepienie wysokiego procenta populacji powoduje, że nie chorujemy. Przez to, że szczepi się dzieci, nie chorują też dorośli. Błędne jest założenie, że jeśli nie będziemy się szczepić, te choroby nie będą dla nas groźne – podkreśla prof. Hryniewicz.

Refundowana dla emeryta?

W Polsce obowiązkowo, a więc bezpłatnie, szczepi się dzieci przeciwko gruźlicy, błonicy, krztuścowi, polio, odrze, śwince, różyczce, tężcowi, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, oraz przeciwko zakażeniom Hib (Haemophilus influenzae typu b). Ostatnie szczepienie obowiązkowe wykonywane jest u 19-latków. Wielu rodziców decyduje się na szczepienia zalecane, opłacając je z własnej kieszeni.

Czasem pieniądze wykładają samorządy. W ramach przegłosowanego przez radnych „Programu profilaktyki zakażeń wirusem HPV" Kielce wydadzą w latach 2012–2015 kilkaset tysięcy złotych rocznie na szczepienia wszystkich 12-latek przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego, który może prowadzić do raka szyjki macicy.

W przypadku niemowląt lekarze polecają też szczepienia przeciwko rotawirusom, odpowiedzialnym za zakażenia jelitowe, wymagające często hospitalizacji i bardzo kosztowne dla systemu. Prof. Hryniewicz rekomenduje także szczepionkę przeciwko meningokokom powodującym zapalenie opon mózgowych albo sepsę meningokokową. – To wprawdzie rzadkie zakażenia, ale ich przebieg jest tak piorunujący, że czasem nie można znaleźć ratunku, bo bywa za późno na antybiotyk – podkreśla.

Zaleca też szczepionkę przeciwko pneumokokom wywołującym zapalenie płuc. Pneumokoki są szczególnie niebezpieczne dla osób starszych i w wieku podeszłym, czyli powyżej 65. roku życia. Geriatrzy od lat zabiegają, żeby dla tej grupy wiekowej szczepionka była refundowana. Mało który emeryt może sobie pozwolić na wydatek rzędu 300–500 zł. Na szczęście coraz więcej samorządów wprowadza programy szczepień dla seniorów, na razie głównie przeciwko grypie.

– Corocznie zalecam to szczepienie wszystkim moim pacjentom, szczególnie tym, którzy mają obniżoną odporność z powodu chorób przewlekłych, np. niewydolności serca czy przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP) – mówi Milena Słoń, geriatra i kierownik medyczny Care Experts – Specjalistycznej Opieki Medycznej dla Osób Starszych i Niepełnosprawnych.

A prof. Hryniewicz uważa, że niektóre szczepionki, np. przeciwko pneumokokom, należy powtórzyć w wieku starszym, kiedy zapalenia płuc mogą okazać się śmiertelne. Szczepienia przeciw grypie zaleca natomiast we wszystkich grupach wiekowych, szczególnie wśród osób wykonujących zawody publiczne, takie jak policjanci, lekarze czy pracownicy transportu.

Przychodnia, czyli wylęgarnia zarazków

O obowiązkowych szczepieniach przeciwko grypie dla lekarzy i pielęgniarek mówi się coraz częściej ze względu na skargi pacjentów, którzy twierdzą, że zarazili się od pracowników służby zdrowia. Większość lekarzy sama jednak decyduje się zaszczepić.

– Świadomość zakażeń w tej grupie zawodowej jest naprawdę bardzo duża – mówi Maciej, stołeczny ortopeda. – Skoro przed dużą operacją, np. stawu biodrowego, informuję pacjenta, że potencjalnie mogę mu wszczepić wirusowe zapalenie wątroby typu B albo HIV, to mam świadomość, jak ciężkie to powikłanie. Kiedy sam miałem operację okulistyczną, wcześniej poddałem się szczepieniu na WZW B – mówi ortopeda.

I choć jego pacjenci rzadko przychodzą z kaszlem, co roku szczepi się przeciwko grypie.

– Przychodnia czy szpital to prawdziwa wylęgarnia zarazków. Dobrze o tym wiem i robię wszystko, żeby uniknąć choroby. Niemedycy nie zdają sobie sprawy z tego, jak choroby zakaźne osłabiają organizm – mówi lekarz.

To drugi artykuł z naszego cyklu redakcyjnego poświęconego antybiotykom. Kolejne teksty w każdy poniedziałek.

Rozmowa z prof. Hryniewicz o szczepieniach na www.rp.pl/kraj

Tego się boją rodzice

Czy szczepionki powodują autyzm

Dzisiejsi przeciwnicy szczepionek wskazują głównie na niepożądane odczyny poszczepienne, do których mogą należeć zaczerwienienia, ale też encefalopatia czy wstrząs anafilaktyczny. Złą prasę szczepienia mają jednak przede wszystkim z powodu rzekomych związków z autyzmem u dzieci. Od kiedy w 1998 r. w prestiżowym tygodniku medycznym „The Lancet" ukazały się wyniki badań wskazujące na powiązania między szczepionką na odrę, świnkę i różyczkę (MMR) z autyzmem, tysiące rodziców na całym świecie odmówiło zaszczepienia potomstwa. Autor badań, dr Andrew Wakefield, chirurg specjalizujący się w schorzeniach układu pokarmowego, dowodził, że u ośmiu na 12 badanych on i inni specjaliści doszukali się powiązania zakażenia okrężnicy z autyzmem. Zapalenie miał wywołać wirus odry zawarty w szczepionce. Brian Dreer, dziennikarz tygodnika „British Medical Journal", przez lata zbierał dowody na to, że Wakefield sfałszował badania, a swoje odkrycia publikował w latach 2004–2010. W artykułach punkt po punkcie wyliczał nieścisłości dowodu, m.in. „skrócenie" czasu rozwoju autyzmu z kilku miesięcy do kilku dni od szczepienia. „The Lancet" odciął się od publikacji dopiero w 2010 r. W 2011 r. w ramach kary Brytyjska Komisja Medyczna wykreśliła Wakefielda z rejestru lekarzy, uzasadniając, że jego praca była nieetyczna i niegodna tego zawodu. Mimo to chirurg nie odżegnał się od swoich badań, a dla wielu przeciwników szczepienia dzieci pozostaje autorytetem. —kek

Marta, lekarka na trzecim roku specjalizacji w szpitalu dziecięcym w dużym mieście, z nikim nie kłóci się tak jak z rodzicami, którzy nie szczepią dzieci.

– Kiedy słyszę, że mam psi obowiązek wyleczyć dziecko, choć matka lub ojciec skazali je na zakażenie ciężką chorobą, kończy mi się uprzejmość – przyznaje. Nigdy jeszcze nie odmówiła przyjęcia dziecka, którego nie poddano obowiązkowym szczepieniom, ale kilka razy powiedziała rodzicom, co o nich myśli.

Pozostało 94% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"