Oddział rehabilitacji szpitala przy Niekłańskiej codziennie przyjmuje kilkadziesięcioro dzieci – od noworodków z dysplazją stawu biodrowego po nastolatki po operacjach kolana. Na każdego pacjenta przypada jeden terapeuta, bo maluchowi trudno rzucić piłkę i oczekiwać, że będzie powtarzał ćwiczenia.
Z sześcioletnim Oskarem rehabilitant wzmacnia mięśnie ramion. Po urazie i trzech tygodniach w gipsie chłopiec miał przykurcze i zapadnięte żebra. Bez ćwiczeń nie odzyskałby sprawności.
Miał szczęście w nieszczęściu. Gdyby obojczyk złamał dziś, na rehabilitację mógłby się nie załapać. W ramach kontraktu na drugą połowę 2014 r. Narodowy Fundusz Zdrowia przyznał Niekłańskiej tylko 150 tys. zł – z 470 tys., o które wnioskowała – i zmniejszył wycenę zabiegów do poziomu z 2008 r.
„Niniejszy protokół podpisuję pod presją »mniejszego zła«" – napisała pod dokumentem z negocjacji dyrektor Niekłańskiej Małgorzata Stachurska-Turos.
I dodała, że kontrakt dyskryminuje dzieci. Szpital, który rokrocznie ma po kilkadziesiąt tysięcy tzw. nadwykonań (zabiegów, których NFZ nie zakontraktował), obecny rok może skończyć z nawet półmilionową stratą.