Zanim go odnaleziono, przebywał na mrozie pięć godzin w samejn piżamie. W tym czasie temperatura jego ciała spadła do 12 st. C. Jeśli chłopioec przeżyje, będzie to pierwszy taki przypadek na świecie.
Lekarze wprowadzili do żył i tętnic dziecka specjalne plastikowe rurki (kaniule), którymi krew wypłynęła poza organizm do aparatury ogrzewającej ją o 6–9 st. C w ciągu godziny. W ten sposób temperaturę ciała stopniowo podwyższono do 27 st. C. W kolejnym etapie temperaturę tę podniesiono do 36 st. C. Dziecko pozostawało jednak w stanie głębokiej śpiączki farmakologicznej jeszcze do wczoraj, mimo, że odłączono je już od sztucznego płucoserca.
W tym stanie przeprowadzono badanie jego mózgu przy pomocy tomografu komputerowego - na szczęście nie stwierdzono uszkodzeń.
- Chłopczyk został wybudzony, ale wciąż jest podłączony do respiratora. Jednak jesteśmy niesłychanie ostrożni w rokowaniach, nie wiemy, w jakim stanie jest ośrodkowy układ nerwowy. Natomiast udało się uzyskać prawidłową czynność serca. Gdy przywieziono chłopca do szpitala, jego serce pracowało już tylko sporadycznie - poinformował prof. Janusz Skalski, kardiochirurg, członek zespołu zajmującego się małym pacjentem.
Ze względów na jego bezpieczeństwo, chłopczyk był reanimowany przy otwartej klatce piersiowej, wczoraj chirurdzy dokonali jej zamknięcia.