Napisał do mnie niedawno książę Williams Amani, 19-letni student z Sierra Leone, przebywający obecnie w obozie uchodźców w Abidżanie. Książę Williams jest jedynym synem wodza Venantiusa L. Amaniego otrutego przez siepaczy reżimu Sierra Leone, który wcześniej uwięził wodza pod zarzutem nielegalnej eksploatacji złóż ropy naftowej. Na szczęście tuż przed aresztowaniem wódz Amani zdeponował na koncie w jednym z banków w Abidżanie sumę 18 mln 300 tysięcy dolarów, do których prawo posiada jego syn. Książę Williams nie może jednak podjąć tych pieniędzy, gdyż jest to zbyt ryzykowne, a zatem zwraca się do mnie z prośbą o otwarcie konta zagranicznego, na które rzeczona suma mogłaby zostać przelana.
Za tę drobną przysługę uzyskam wynagrodzenie w wysokości 20 procent depozytu, czyli, jak obliczyłem, 3 mln 660 tysięcy dolarów, co nawet przy obecnym kursie dolara jest niezłą sumą, a poza tym nie musiałbym przecież od razu wymieniać, tylko mógłbym poczekać aż dolar skoczy.
Transakcja jest całkowicie pozbawiona ryzyka i pewna na 100 procent, podobnie jak inne, których propozycje otrzymałem w ostatnich miesiącach – dokładnie 4557 propozycji od stycznia, tylko na jednej z moich pięciu skrzynek pocztowych. Większość propozycji dotyczy poprawy moich osiągnięć seksualnych, co miałoby nastąpić wskutek wydłużenia „mięśnia miłości”, jak nazywa to jeden z moich stałych korespondentów, dodając podchwytliwie: „Czy naprawdę nie jest ci przykro, gdy dziewczyny wyśmiewają się z twojego jednocalowego cudeńka?”.
Gdybym nie gustował w przeróbkach mechanicznych, mam do wyboru szeroki wachlarz metodą ziołowych, nacieranie maścią albo zwykłą pigułkę. Jeśli nie chcę kupować żadnego świństwa, mogę po prostu spotkać się z Anyą, Tanyą, Lyndą, Carlyn – by wymienić tylko kilka dziewcząt zainteresowanych kontaktem ze mną. Jeśli nie mam ochoty się spotykać, mogę sobie kupić zegarek, roleksa albo bulgari na przykład, oczywiście oryginalnego i oczywiście za bezcen.
Dostaję takich mejli co najmniej kilkanaście dziennie. Wszystkie kojarzą mi się z mielonką.