Policja z San Diego nie miała litości dla Cecilii Abadie. Kobieta przekroczyła prędkość i została zatrzymana. Dostała mandat. Ale kiedy policjant zauważył na jej nosie Google Glass natychmiast wypisał kolejny — za używanie wyświetlacza wideo widocznego z miejsca kierowcy.
Zszokowana Abadie zrobiła skan mandatu i pokazała go na profilu w Google+. Sam producent ostrzega, że wykorzystywanie tego typu urządzeń podczas jazdy może być niezgodne z lokalnym prawem. Tyle, że rzecz działa się w San Diego w stanie Kalifornia. W tym samym, w którym mają siedzibę największe firmy elektroniczne (w Krzemowej Dolinie) — tyle, że nieco dalej na północ. W Mountain View działa też Google.
Zdaniem pytanego przez CNN Mitchella Mehdy'ego, adwokata specjalizującego się w prawie o ruchu drogowym, Abadie z Google Glass na nosie padła „ofiarą" przepisów mających podnieść bezpieczeństwo na drogach. Policja powołała się na przepis zakazujący m.in. oglądania telewizji podczas prowadzenia auta. Wyjątki robi się dla multimedialnych stacji oferujących również nawigację GPS. Ale pod warunkiem, że konstrukcja urządzenia uniemożliwia oglądanie wideo przez kierowcę podczas jazdy. Jeżeli ekran jest niewidoczny dla kierowcy — wtedy również wszystko jest zgodnie z prawem.
Ale zawieszony tuż nad okiem ekranik Google Glass zasłaniał widok kierującej i rozpraszał ją w czasie jazdy — uważa policjant. Abadie twierdzi, że okulary były wyłączone. Inni użytkownicy takich okularów namawiają ją teraz przez Google+ do walki o unieważnienie mandatu przed sądem.
Okulary Google Glass oferowane są obecnie tylko niewielkiej grupie użytkowników. Jednym z celów programu Explorers jest właśnie sprawdzenie przydatności takich gadżetów w codziennym życiu i przetestowanie w jaki sposób ludzie (w tym również policja) będą na nie reagować.