Tesla to dziś najpopularniejszy producent elektrycznych samochodów. Mają cenę luksusowych limuzyn, oferują sportowe osiągi, a pod względem zasięgu (to tradycyjnie najsłabszy punkt elektrycznych aut) są porównywalne z pojazdami z silnikami spalinowymi.
Elektryczne auta produkuje również Nissan i BMW, przymierza się do wejścia na rynek masowy General Motors (z modelem Chevrolet Bolt). Ale to plany Apple budzą największe zainteresowanie. Firma jest bogata, słynie z niekonwencjonalnych rozwiązań i ma armię wiernych fanów, którzy kupią wszystko, co ma logo jabłuszka. Nawet jeśli przyjdzie im za to zapłacić więcej, niż u konkurencji.
Oficjalnie Apple nie potwierdza prowadzenia prac nad samochodem. Wiadomo jednak, że firma wynajęła tor testowy z zastrzeżeniem utrzymania wszystkich działań w sekrecie. Zarejestrowało również domeny internetowe apple.car i apple.auto. Przede wszystkim jednak zatrudniła rzeszę specjalistów od samochodów — głównie podkupując ich konkurencji.
- Dość trudno ukryć, że się coś robi, jak się zatrudnia ponad tysiąc inżynierów — mówi Elon Musk. — To oczywiste, że chcą mieć elektryczny samochód. To dobrze — bo to tylko poszerzy rynek.
Musk, którego Tesla mimo wielkiej popularności aut nadal przynosi straty, uważa również, że kluczowe dla tego rynku będzie opracowanie technologii autonomicznej jazdy. Przez aktualizację oprogramowania samochody tej marki zyskały już pewne funkcje autopilota. Można samochód wezwać nawet przez smartfony — sam podjedzie żeby zabrać czekającego kierowcę. Na razie — z powodów prawnych — można to robić wyłącznie na prywatnym terenie. Przywołanie samochodu w mieście, czy zadanie mu drogi z Nowego Jorku do Los Angeles na razie odpada.