To sedno ostatniego werdyktu Sądu Najwyższego, który przynajmniej w części powinien rozwiać wątpliwości w tym zakresie.
A tylko Spółdzielnia Mieszkaniowa Bródno w Warszawie, jak mówili przed SN jej pełnomocnicy mecenasi Jan Rostafiński i Marcin Skonieczny, na 200 bloków mieszkalnych 100 ma posadowionych na gruntach o nieuregulowanym statusie prawnym. W efekcie nieuregulowany jest też status mieszkań. Także z tego powodu wielu lokatorów od lat nie płaci czynszu, a po wyroku eksmisyjnym tym bardziej. Z kolei miasto od szeregu lat praktycznie nie przyznaje mieszkań socjalnych, do których można by ich eksmitować, ani nie płaci spółdzielni odszkodowania.
Tymczasem zgodnie z art. 18 ust. 5 ustawy o ochronie praw lokatorów jeśli gmina nie dostarczyła lokalu socjalnego osobie uprawnionej, właścicielowi przysługuje odszkodowanie od gminy. Ale jak rozumieć właściciela?
Sąd pierwszej instancji w sprawie o odszkodowanie za kilka lokali przyznał je spółdzielni Bródno tylko za jeden, do którego prawo ma uregulowane. Z kolei sąd okręgowy zwrócił się do SN z pytaniem, czy spółdzielnia mieszkaniowa, zarządzająca nieruchomością z budynkiem mieszkalnym, może domagać się tego odszkodowania, gdy nie jest właścicielem, współwłaścicielem, użytkownikiem ani użytkownikiem wieczystym nieruchomości?
SN nie podjął formalnej uchwały (gdyż pytanie uznał za zbyt ogólne, nieprecyzyjne), ale wskazał, że ponieważ spółdzielnię tę wiąże z miastem od lat umowa o zarządzanie tymi nieruchomościami, to ma ona podstawy do domagania się odszkodowania. Jak powiedział w uzasadnieniu sędzia SN Roman Trzaskowski, w tych sprawach pojęcie właściciela należy rozumieć szeroko, nie jest konieczny formalny tytuł do nieruchomości, wystarczy do zarządzania nią.