Sądowe potyczki o ziemię usłaną słupami

Czy kilkudziesięcioletni spór o słupy do przesyłu prądu, jakie stanęły na polu rolnika z Mazowsza, dobiega końca? Po stronie właściciela ziemi tym razem stanął Sąd Okręgowy w Warszawie, oddalając apelację energetyków ubiegających się o zasiedzenie gruntowe działek w podwarszawskiej wsi. Sąd podzielił zdanie niższej instancji

Aktualizacja: 28.01.2008 11:52 Publikacja: 28.01.2008 00:03

Sądowe potyczki o ziemię usłaną słupami

Foto: fot. Krzysztof Serafin/FORUM

Spór rolnika z Wólki Kosowskiej Andrzeja Kostany z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi (PSE) trwa już kilkadziesiąt lat. O sprawie pisaliśmy już na łamach „Nieruchomości”.Przypomnijmy, że dwa słupy na polu rodziny Kostanów postawiło jeszcze państwo ludowe, nie pytając o zgodę właścicieli gruntów. Wszystko zaczęło się w 1977 roku, kiedy to kierownik oddziału terenowego urzędu miasta w Warszawie zatwierdził plan przebiegu linii napowietrznej 220 kV i zgodził się na jej budowę.Andrzej Kostana opowiada, że energetycy na pole należące do jego ojca wjechali na początku lat 80. i ni stąd, ni zowąd zaczęli montować linie energetyczne. Dwa wielkie słupy wyrosły na samym środku terenu o powierzchni blisko 6 tys. mkw. Jak czytamy w uzasadnieniu do sądowego orzeczenia, „zainstalowanie urządzeń energetycznych na działce Kazimierza i Heleny Kostana wzbudziło ich sprzeciw. Kazimierz Kostana wyrywał słupki geodezyjne, jednak sprzeciw ten nie wstrzymał prac budowy. Od 1982 roku linia była wykorzystywana do przesyłu energii”.

Rodzina Kostanów przez te słupy musiała zrezygnować z uprawy pola. – Jak mamy tam wjechać? – pytają. Andrzej Kostana, syn Kazimierza, podkreśla, że działki w tym rejonie są dziś zaliczane do budowlanych. Ale nikt tej ziemi ozdobionej słupami pośrodku nie kupi.

Według Kostanów jest proste wyjście z sytuacji: PSE zajętą ziemię powinny odkupić, dodatkowo płacąc odszkodowanie za bezumowne zajmowanie terenu. Pozew o zasądzenie odszkodowania Andrzej Kostana wniósł w 2003 roku. Strony próbowały się jakoś w tej sprawie układać, prowadząc pertraktacje, ale do ugody nie doszło.

PSE zaczęły się zaś ubiegać o zasiedzenie służebności gruntowej. Sąd rejonowy w Warszawie wniosek energetyki oddalił w czerwcu 2007 roku. Jednak PSE złożyły apelację.

W grudniu ubiegłego roku sąd wyższej instancji apelację oddalił.Sądy, rozpatrując sprawę o zasiedzenie, uznały, że „w dobrej wierze jest ten, kto pozostaje w błędnym, ale usprawiedliwionym okolicznościami przeświadczeniu, że przysługuje mu faktycznie wykonywane prawo. Wyłącza dobrą wiarę przeciwna wiedza o rzeczywistym stanie prawnym (...), korzystanie z czyjejś nieruchomości wbrew woli właściciela jest posiadaniem w złej wierze” – takie uzasadnienie padło w orzeczeniu sądu pierwszej instancji, które podzielił sąd rejonowy.

A żeby możliwe było zasiedzenie służebności gruntowej przez posiadającego nieruchomość w złej wierzy, musi upłynąć 30 lat. Jak mówi Andrzej Kostana, w tym przypadku tyle czasu nie minęło.

Czy energetyka odwoła się od werdyktu sądu drugiej instancji? Czy zrezygnuje z domagania się zasiedzenia?

– Spółka najprawdopodobniej wniesie skargę kasacyjną od postanowienia Sądu Okręgowego. Ostateczna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta w najbliższych tygodniach – takie stanowisko spółki PSE-Operator przekazała nam Joanna Drapińska z biura komunikacji spółki. – Wniesienie skargi kasacyjnej będzie równoznaczne z domaganiem się stwierdzenia zasiedzenia służebności.

Spółka nie wykluczała i nie wyklucza jednak innego rozwiązania. Pamiętać jednakże trzeba o tym, że niezbędna jest dobra wola obu stron, aby wypracować takie rozwiązanie – dodaje.Andrzej Kostana podkreśla tymczasem, że jemu dobrej woli nie brakuje. – Ale jak się chce korzystać z cudzego, to trzeba za to zapłacić – mówi.

Spór rolnika z Wólki Kosowskiej Andrzeja Kostany z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi (PSE) trwa już kilkadziesiąt lat. O sprawie pisaliśmy już na łamach „Nieruchomości”.Przypomnijmy, że dwa słupy na polu rodziny Kostanów postawiło jeszcze państwo ludowe, nie pytając o zgodę właścicieli gruntów. Wszystko zaczęło się w 1977 roku, kiedy to kierownik oddziału terenowego urzędu miasta w Warszawie zatwierdził plan przebiegu linii napowietrznej 220 kV i zgodził się na jej budowę.Andrzej Kostana opowiada, że energetycy na pole należące do jego ojca wjechali na początku lat 80. i ni stąd, ni zowąd zaczęli montować linie energetyczne. Dwa wielkie słupy wyrosły na samym środku terenu o powierzchni blisko 6 tys. mkw. Jak czytamy w uzasadnieniu do sądowego orzeczenia, „zainstalowanie urządzeń energetycznych na działce Kazimierza i Heleny Kostana wzbudziło ich sprzeciw. Kazimierz Kostana wyrywał słupki geodezyjne, jednak sprzeciw ten nie wstrzymał prac budowy. Od 1982 roku linia była wykorzystywana do przesyłu energii”.

Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej