Architekci i mieszkańcy skupieni w różnych stowarzyszeniach alarmują: ustawa powstała na zgniłym fundamencie. Zapowiadają, że jeśli wejdzie w życie, zaskarżą ją do Trybunału Konstytucyjnego i rzecznika praw obywatelskich. Będą też zabiegać o prezydenckie weto.
Zamiast pozwolenia na budowę – samo zgłoszenie inwestycji. Zgodnie z uchwalonymi przez Sejm zmianami tak właśnie mają wyglądać uproszczone procedury budowlane. Jeśli w ciągu 30 dni urząd nie sprzeciwi się zgłoszonej inwestycji, może ona ruszać.
– W ten sposób można dostać zgodę na budowę domu, apartamentowca czy fabryki – mówi Małgorzata Zamorska, radca prawny z kancelarii bnt Neupert, Zamorska & Partnerzy. – Wskutek bierności urzędu wiele inwestycji, nawet tych wątpliwych prawnie, może być więc realizowanych jedynie dlatego, że minął czas wniesienia sprzeciwu. Ten mechanizm może ułatwić działania korupcyjne, bo przecież znacznie prościej jest kupić milczenie urzędnika, który akurat wtedy wybierze się na 30-dniowy urlop, niż kupić pozwolenie na budowę, które może potem zakwestionować wyższa instancja lub sąd – tłumaczy.
I dodaje, że milczącej zgody urzędnika już nie będzie można skontrolować – bo jak skontrolować milczenie?
Architekt Grzegorz Buczek, członek Zarządu Głównego Towarzystwa Urbanistów Polskich oraz SARP, przypomina z kolei, że zmiany były wprowadzane pod hasłem usuwania barier inwestycyjnych. – Ale o jakie bariery chodzi? W ubiegłym roku oddano do użytku o niemal 25 procent więcej mieszkań niż w 2007 roku. Trudno więc mówić, że istnienie pozwoleń na budowę hamowało inwestycje – podkreśla architekt.