Grunt przy ul. Przemysłowej wart ponad 4,3 mln zł siostry dostaną w zamian za należący do zakonu przed wojną teren przy ul. Wspólnej. Tej nieruchomości oddać nie można, bo stoją na niej domy mieszkalne. Wczoraj miejska komisja rozwoju gospodarczego zdecydowała jednak, że zanim działka trafi w ręce franciszkanek, trzeba zapytać o opinię władze Śródmieścia.
– To praktyka podyktowana doświadczeniem. Nie raz okazywało się bowiem, że zwracanie gruntów kościołowi przekreślało plany dzielnic – mówi szefowa komisji Zofia Trębicka (PO). Najsłynniejszy jest przypadek Białołęki, gdzie zakon elżbietanek dostał większą część gruntów inwestycyjnych – 47 ha przy ul. Wyszkowskiej. Burmistrz chciał budować tu szkoły, przedszkola i obiekty sportowe. Przez decyzję Komisji Majątkowej te plany spaliły na panewce.
– Właściwie z prasy dowiedziałem się, że siostry dostaną najlepszy teren w dzielnicy – mówi Jacek Kaznowski, burmistrz Białołęki. Teraz o pozostałą część atrakcyjnych gruntów pod inwestycje stara się Kapituła Wawelska. – Dmucham na zimne. Już rozesłałem pisma do wojewody i marszałka, że ten teren jest Białołęce potrzebny. Mam nadzieję, że interes społeczny będzie wzięty pod uwagę – dodaje Kaznowski.
Podobnie było na Ursynowie. W 2010 r. przy al. KEN miało stanąć Centrum Kultury. Był już gotowy projekt i 35 mln zł w budżecie, kiedy okazało się, że sąsiednia działka to własność parafii ewangelicko-reformowanej. Ewangelicy oprotestowali warunki zabudowy dla centrum, bo władze Ursynowa odmówiły im dojazdu do działki. Bez tego grunt był bezwartościowy. Pat trwał kilka miesięcy.
[wyimek]Należy patrzeć nie tylko na prawo własności, które jest święte, ale też na interes społeczny