Najlepszy moment na kupowanie lokali w celach inwestycyjnych już dawno minął – twierdzą analitycy. – W I kw. 2009 r. deweloperzy dawali duże rabaty. Wtedy, przychodząc z gotówką, można było uzyskać dobrą cenę. Dotyczyło to zarówno inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Ci drudzy wciąż jeszcze poszukują okazji, a nawet możliwości przejęcia całych projektów na etapie przedsprzedażowym – mówi Maciej Dymkowski, prezes portalu Tabelaofert.pl. Zaznacza, że ze względu na ogólne ożywienie rynku nieruchomości, transakcji inwestycyjnych jest bardzo niewiele, a wkrótce można się spodziewać ich zupełnego zaniku.
[srodtytul]Ograniczona podaż[/srodtytul]
Ruch inwestycyjny spowalnia też inny istotny czynnik. Jak podaje Wojciech Kuc, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, stawki za wynajem są relatywnie niskie w stosunku do cen mieszkań. To powoduje niską rentowność tego rodzaju inwestycji, na poziomie 4 - 4,5 proc., czyli zysku z lokat bankowych.
– Nie za bardzo można też liczyć na wzrost cen mieszkań w najbliższych latach, bo wykazują one raczej tendencję do stabilizacji – tłumaczy Wojciech Kuc.
Podkreśla jednak, że nadal warto inwestować w lokale unikalne, np. na Starym Mieście, których podaż jest niewielka. Zawsze trafi się więc ktoś skłonny wyłożyć pieniądze na taką nieruchomość. Podobnie jest w przypadku unikalnych i dość nowych śródmiejskich apartamentów, np. w gmachu Opera przy Ogrodzie Saskim. Podaż takich ofert jest również niewielka.