W połowie 2013 r. najsłabsze firmy mogą zacząć odpadać z rynku – przewidują analitycy. Wprowadziły do sprzedaży za dużo mieszkań w krótkim czasie. Chciały zdążyć przed 29 kwietnia, zanim zaczęła obowiązywać ustawa wymagająca od nich m.in. rachunków powierniczych i uniemożliwiająca finansowanie budów na bieżąco z pieniędzy klientów.
– Tak wielkiej oferty jeszcze w historii polskiego rynku nie było. Na koniec I kw. podaż nowych mieszkań tylko w sześciu głównych miastach, czyli w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Trójmieście i Łodzi, przekroczyła 56,6 tys., z czego ponad 21 tys. oferowanych jest w Warszawie – mówi Paweł Sztejter, partner w firmie doradczej Reas. W ciągu ostatnich trzech miesięcy w tych sześciu miastach deweloperzy wprowadzili na rynek prawie 12,9 tys. nowych lokali. To 33 proc. więcej niż w I kw. br.
– W sumie w całym pierwszym półroczu oferta deweloperska zwiększyła się o ponad 22 tys. Zakładając, że nic już na rynek nie wejdzie, to aby pozbyć się tych mieszkań, w stolicy potrzeba ponad siedmiu kwartałów, a w Krakowie prawie dziewięciu, czyli 27 miesięcy. W tym mieście jest już bowiem do wzięcia prawie 11 tys. lokali – mówi Katarzyna Kuniewicz, dyrektor działu badań i analiz rynku w firmie Reas. Jej zdaniem rynek nie jest w stanie wchłonąć tak dużej oferty.
Według analityków 2013 r. będzie przełomowy. Część firm została bowiem bez finansowania – bez wpłat klientów pozwalających na dokończenie inwestycji, bez rachunków powierniczych (banki ich nie zakładają, gdy nie mają zaufania do firmy), a na obligacje nie mogą liczyć.
– Rynek deweloperski jest bardzo rozdrobniony. Połowa firm z tej branży może mieć poważne kłopoty z kontynuacją działalności, a wiele z nich zniknie z rynku w ciągu kilkunastu miesięcy. Jedni skończą inwestycje i zamkną działalność, inni – zwłaszcza firmy z zapasem gruntów kupionych z udziałem zewnętrznego finansowania – nie dadzą rady zdobyć kredytów na nowe inwestycje i sprzedadzą działki lub zostaną przejęci z inwestycjami – dodaje Sztejter.